piątek, 24 października 2014

Rozdział 10"Nie daj sobą pomiatać..."

- Brian- wyszeptałam wystraszona
- Cześć Nadine. Witaj Alison. Ploteczki?- zapytał z uśmiechem. Kiwnęłam głową- Spokojnie Nad. Nic Ci nie zrobię. Już nie chowam urazy
- To... to świetnie- posłałam mu nerwowy uśmiech.
- W każdym bądź razie. Muszę już lecieć, jestem umówiony. Miło było was znów zobaczyć- pożegnał się i wyszedł. Odwróciłam się w stronę lekko zdezorientowanej blondynki.
- Bez komentarza- ostrzegłam, z powrotem zajmując swoje miejsce
*


- Cholera!- warknęłam, wkładając skaleczony palec do ust
- Pokaż to- rozkazała Carolyn, która momentalnie znalazła się obok mnie. Widząc ranę odrobinę się skrzywiła- Pójdę po opatrunek. A ty w tym czasie nie odleć- poinformowała, znikając za kuchennymi drzwiami.
- Dzięki za troskę!- zawołałam jeszcze za nią. Patrzyłam wszędzie, na niepozmywane naczynia, parę unoszącą się znad patelni,  drobiny kurzu, który osiadł na kwiatach. Nie znosiłam widoku krwi, czułam do niej wstręt od dzieciństwa. Westchnęłam w tym samym momencie, w którym Carolyn wróciła z opatrunkiem. Chwyciła mnie ostrożnie za dłoń i polała skaleczony palec wodą utlenioną. Syknęłam, krzywiąc się z bólu. Brunetka nakleiła plaster, po czym wyrzuciła do kosza pozostałości opakowania po nim.
- Idź pomóc rodzicom w porządkowaniu strychu albo odrób lekcje. Obojętnie, tylko mi się tu nie kręć- chciałam już zaprotestować, ale siostra wypchnęła mnie z pomieszczenia. Zrezygnowana powłóczyłam nogami do swojego pokoju. Widząc bałagan jaki w nim panuje jęknęłam. Na podłodze leżało pełno ubrań,  książek i kabli. Ostrożnie ominęłam stertę płyt i usiadłam na parapecie, wydostając ze spodni telefon. Wybrałam odpowiedni numer i przyłożyłam czoło do zimnej szyby, czekając aż osoba po drugiej stronie odbierze.
- Cześć Nadine- odetchnęłam słysząc znajomy baryton
- Część Lucas
- Coś się stało? Jesteś jakaś przygaszona- w jego głosie można było wyczuć troskę.
- To tylko zmęczenie, nic poważnego. Co robisz?- zmieniłam temat
- Siedzę na łóżku i jestem w trakcie wygrywania z kuzynką w pokera.
- Wcale nie!- w tle usłyszałam damski głos- Wygrałam z nim już 3 razy- zaśmiałam się
- To ja może jutro zadzwonię?- zaproponowałam
- Przestań. Co u ciebie? Sukienkę na bal już masz?- zapytał
- Nie idę na bal- odparłam. W słuchawce zaległa cisza- Luke? Jesteś tam?
- Tak. Nadine Cassandre Archer dlaczego ty, jako 100% dziewczyna nie idziesz na bal? Myślałem, że już masz zrobione paznokcie i czekasz na ten dzień z niecierpliwością
- Widocznie, jeszcze nie poznałeś mnie jeszcze dobrze- odparłam hardo.
- Najwyraźniej- przytaknął- Ale leżeli nie przyjdziesz na bal to się na ciebie śmiertelnie obrażę
- To ma być groźba?- uniosłam nieświadomie brew
- Raczej obietnica
- Ale..
- Do zobaczenia we wtorek- przerwał mi, po czym się rozłączył. Z moich ust wyrwał się jęk pomieszany z wrzaskiem.
- Hemmings zaczynasz mi działać na nerwy- mruknęłam pod nosem
***
Wtorek przyszedł nim się obejrzałam. Uczniowie żyli balem. W szkole mówiono tylko o czwartku. Dziewczyny rozmawiały o tym co założą a chłopacy o tym ile wypiją. Za każdym razem gdy padało słowo „bal” miałam ochotę krzyczeć.
- Nadine do cholery, trzymaj tą drabinę a nie myślisz o Bóg wie czym- ups chyba Alison się troszkę zdenerwowała. Pani Walker była tak miła i postanowiła dzisiejszą lekcję Wosu przeznaczyć na pomoc komitetowi organizacyjnemu w przygotowaniach do tego nieszczęsnego balu. A Diana postanowiła mnie jeszcze dobić i przydzieliła mi i Alison, przypinanie materiału nad scenę.
- Wybacz. Już się ogarniam- posłałam zakłopotany uśmiech blondynce, która aby pokręciła głową z wątpieniem.
- Nie gniewam się ale naprawdę, mogłabyś trzymać tą drabinę bo nie uśmiecha mi się spędzenie świąt ze złamaną nogą
- Dobrze- przytaknęłam.
- I tak przy okazji. Dobrze Ci w tej fryzurze.- Ta no właśnie. Wczoraj moja świrnięta siostra stwierdziła, że moje włosy wyglądają tak tragicznie, że ona na moim miejscu nie mogłaby się pokazać na ulicy z takimi włosami i zafundowała mi wizytę u fryzjera. Na początku byłam przeciwna ale po długich godzinach namawiania mnie w końcu uległam. I jak widać słusznie.
- Nadine pójdziesz po szklanki? Są w skrzynce w schowku u woźnego- krzyknęła Diana, z drugiego końca sali. Pokazałam jej uniesiony kciuk i skierowałam się  w stronę metalowych drzwi prowadzących na korytarz. Minęłam szatnie, klasę od biologii i angielskiego by dopiero zauważyć schowek. Szklanki stały praktycznie w wejściu, więc mało brakowało a bym się o nie potknęłam. Klnąc na czyjąś głupotę, złapałam na skrzynkę i wróciłam na salę. Przekazałam je Dianie, po czym wróciłam do Alison, która teraz działa coś na scenie. Gdy podeszłam bliżej zauważyłam, że blondynka podłączała głośniki i mikrofony.
- Ja pierdziele ale to skomplikowane- jęknęła, gdy znalazłam się obok niej
- Więc to zostaw. Niech zawołają kogoś z obsługi technicznej, w końcu to oni są od tego.
- A wystarczę wam ja?- obie momentalnie się obróciłyśmy i zobaczyłyśmy uśmiechniętego Michaela
- Mike!- pisnęła Alison, rzucając się chłopakowi na szyję. Zaśmiałam się
- Cześć blondi. Witaj Nadine- przywitał się
- Cześć. Miło Cię widzieć- odparłam
- Wiadomo. Ładna fryzura- posłałam mu ciepły uśmiech
- Dzięki. Sprawka Carolyn
- Podobają mi się. Te pasemko również. Niemal dorównujesz już mi- wskazał czarny pasek na swoich włosach.
- Rzeczywiście- przytaknęłam śmiejąc się.- To jak pomożesz nam?- zapytałam
- Jasne- od razu zabrał się do pracy i minutę później wszystko było podłączone. Widząc nasze miny zaśmiał się- Lata praktyki- wyjaśnił. Pokiwałyśmy głowami.
-  London baby!- rozmowę przerwał nam krzyczący na całą salę Ashton.
- A już miałam się pytać gdzie reszta- odezwała się Alison.
- Nadine, słońce ty moje, promyczku nadziei, najpiękniejsza gwiazdko na niebie, chodź do swojego Ash’a!- uderzyłam się otwartą dłonią w czoło.
- Dobrze, że Hemmings tego nie słyszy, bo wtedy Ashton miałby przewalone- zaśmiał się Michael. Wtedy szatyn zauważył nas i biegiem ruszył w naszą stronę. Momentalnie znalazłam się w jego niedźwiedzim uścisku
- Nie znoszę Cię Ashton. Zawsze musisz zrobić mi siarę?- zapytałam
- Oczywiście, w końcu od czego mnie masz?- zarechotał.
- A gdzie Calum i Luke?
- Matka natura ich wezwała- poinformował. Zmarszczyłam czoło
- Kto?- szatyn wywrócił oczami
- Toaleta. O Ali podrosłaś czy mi się wydaje?- przeniósł obiekt drwin na Alison, za co dziękowałam w duchu. Blondynka zaczęła na niego krzyczeć ale ja już nie zwracałam na nich uwagi tylko całą uwagę poświęciłam osobie stojącej w drzwiach. Mimo kilkudziesięciu godzinach lotu on ani trochę nie wyglądał na zmęczonego. Jego włosy były starannie ułożone a twarz promieniała szczęściem.
- Cześć Promyczku. Prawie Cię nie poznałem w tych włosach- rzucił po czym mocno mnie przytulił. Jego koszula była przesiąknięta zapachem perfum, płynu do płukania tkanin oraz gumą do żucia, mimo jednak dawała nikłe poczucie bezpieczeństwa.
- Cześć- przywitałam się i podeszłam do Caluma. Ten również mnie mocno uścisnął.
- Dobrze Cię widzieć Di
- Ciebie również Cal- podeszliśmy do reszty, po czym poszłam po Dianę. Dziewczyna mało co nie popłakała się z ekscytacji.
- Panowie to Diana Campbell, przewodnicząca komitetu organizacyjnego. Diano to są Ashton, Calum, Luke i Michael czyli mówiąc w skrócie 5 Seconds of Summer- brunetka przywitała się z chłopakami
- Mam nadzieję, że nie dacie plamy w czwartek- oznajmiła
- Gdzie tam- machnął ręką Ashton- Jesteśmy profesjonalistami
- W takim razie w porządku. Nadine zajmij się naszymi gośćmi- rozkazała i wróciła do swoich obowiązków.
- Nadęta sztywniara- prychnęła Alison- Nadine zajmij się naszymi gośćmi- blondynka zaczęła naśladować Dianę- Nadine wyczyść mi buty bo nasiąkły moim ego
- Daj spokój- starałam się uciszyć przyjaciółkę.
- Nie. Nie lubię jej i nie będę tego ukrywać. Myśli, że wszystko jej wolno- dałam znak Michaelowi by ją uspokoił. Ten natychmiast złapał ją za ramiona i zaprowadził na scenie, prosząc o pomoc w sprawdzeniu gitar.
- Dziewczyna ma w sumie rację- przytaknął Luke- Ta Diana strasznie się rządzi.
- Nie daj sobą pomiatać Nadine- dodał Ashton.
- Dobra muszę wracać do pracy- westchnęłam i wspięłam się na drabinę, wracając do podpinania materiału
***
- Albo mi się wydaje albo ta szajbuska próbuje Ci odbić chłopaka- powiedziała Alison, gdy wycierałyśmy szklanki. Spojrzałam w stronę sceny. Luke siedział na podłodze i nachylał się nad gitarą a Diana kucała przy nim nachylając się tak, by blondyn mógł zobaczyć jej dekolt.
- Może mu w czymś doradza- odparłam, wlepiając wzrok i przezroczystą szklankę. Alison odstawiła swoją szklankę z hukiem na stół.
- Cholera Nadine! Kiedy przestaniesz żyć  wszystko idealizując? Ta zdzira nie kryje się z tym, że Luke jej się podoba a ty po prostu nie chcesz przyjąć tego do wiadomości.
- To jest jego życie i może robić z nim co chce. Nic mi do tego.
- Dlaczego wy musicie to wszystko utrudniać. Podobasz się Hemmingsowi a on podoba się tobie. Czemu nie potraficie się do tego przyznać!?
- Dość! Nie będę rozmawiała na ten temat- odstawiłam szklankę na stół, po czym zabrałam swoje rzeczy i wyszłam ze szkoły z nikim się nie żegnając.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
TAK WIĘC! Małe sprawy organizacyjne:) Dziękuję za ponad 4000 tysiące wyświetleń, 8 obserwatorów i 14 komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Jesteście wielcy. Big love for you! Na razie jestem odcięta od internetu i nie mam za bardzo jak wstawić rozdziału. Dziś mi się poszczęściło i jestem u siostry:) Ale również dochodzi do tego wszystkiego nauka. Wiedziałam, że kierunek technik- handlowiec jest trudny ale nie aż tak. Tak więc mam napisane kilka rozdziałów do przodu ale mimo to na razie będą się one pojawiały rzadko
Naprawdę Was przepraszam i dziękuję za każdy zostawiony komentarz pod tym rozdziałem
Do następnego xx