czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 5 "Niespodzianka? To ja chyba podziękuję"

KONIECZNIE PRZECZYTAJ NOTATKĘ POD ROZDZIAŁEM! WAŻNE!


Music

Nadine's P.O.V.

Przekręciłam się  na bok, równocześnie kiedy na zegarku wybiła północ. Podłożyłam pod policzek dłoń i spojrzałam na okno. Nie mogłam usnąć. W głowie wciąż odtwarzałam, to jak Luke śpiewał Heart on Fire Jonathan'a Clay'a. Jego głos brzmiał dużo lepiej w małym pokoju niż w wielkiej sali koncertowej wśród krzyków podekscytowanych dziewczyn. Przekręciłam się na plecy i zaczęłam wpatrywać się tępo w sufit. Czułam, że jeszcze chwila i eksploduje od nadmiaru emocji. Jednym sprawnym ruchem odkryłam się i wstałam.
Dziesięć minut później, piżama leżała gdzieś na podłodze a ja zasuwałam kurtkę, gotowa do wyjścia. Delikatnie zdjęłam gitarę ze stojaka, uważając by nie wydała, żadnego dźwięku i schowałam ją do futerału. Zgasiłam jeszcze lampkę, po czym cicho wymknęłam się z pokoju. Zręcznie ominęłam skrzypiącą deskę i najciszej jak się dało zeszłam po schodach na dół. Wciągnęłam buty i ostrożnie przekręciłam klucz w zamku. Wyszłam w ciemność. W okolicach nie było żadnej żywej duszy, tylko od czasu do czasu mijał mnie jakiś samochód. Szłam szybko, rozglądając się na boki i ściskając mocniej pasek futerału. Przyznaje, listopadowe noce w Anglii nie należały do najcieplejszych. Skuliłam się, jeszcze bardziej przyśpieszając kroku. Po kilku minutach zauważyłam znajomy budynek. Skierowałam się do bramy i delikatnie ją otworzyłam. Rozejrzałam się ostatni raz po okolicy, aby mieć pewność że nie jestem śledzona i weszłam w głąb posesji. Wspięłam się po schodach przeciwpożarowych i już po chwili stałam na dachu starego teatru. Skierowałam się w stronę murku, zdejmując po drodze gitarę. Usiadłam i głośno westchnęłam, obserwując śpiący Londyn. Wyciągnęłam instrument i powoli pochłonęła mnie muzyka wydobywająca się spod moich palców
*
Tym razem, gdy się obudziłam, na dworze było już jasno. Wygrzebałam się spod kołdry i dopiero teraz zobaczyłam, że w pokoju jest nienaturalnie jasno. Odsunęłam roletę i zamarłam. Całe moje podwórko, ulice, chodniki, drzewa były pokryte białym puchem. Z wrażenia moje usta lekko się rozchyliły w niemałym szoku. W nocy jeszcze go nie było. Owszem był mróz ale nie padał śnieg. Przejechałam dłonią po włosach i zrezygnowana podreptałam w piżamie do kuchni. I tam przeżyłam kolejny szok. W kuchni, przy stole siedziała Carolyn- moja starsza siostra, siedząca w szlafroku i pijącą kawę z rana. Nie jestem pewna czy czasem nie śpię ale wtedy mnie zauważyła.
- Nad! Jeju ale się stęskniłam- zaświergotała i już po chwili tonęłam w uścisku jej drobnych ramion.
- Co tutaj robisz Care?- zapytałam gdy już mnie uwolniła i z powrotem usiadła na krześle
- Mam przerwę w wykładach, więc przyleciałam do was!- zapiszczała
- Czyli to oznacza, że zostaniesz na dłużej?- zapytałam a dziewczyna pokiwała z uśmiechem głową. Próbowałam ukryć ekscytację z tego powodu. Skoro Carolyn przejechała ze Stanów tutaj, to mama skupi się na niej a mnie nie będzie ganiać za brudne naczynia, czy bałagan w pokoju. Z uśmiechem złapałam za jabłko i usiadłam na blacie wgryzając się w nie.
- Kiedy przyjechałaś? Dzisiaj z rana?- zapytałam
- No coś ty, w te zaspy? Wczoraj wieczorem, ale nie martw się i tak widziałam twojego chłopaka- machnęła ręką.
- To ja mam chłopaka?- zdziwiłam się- Od kiedy?
- A ten wysoki blondyn z kolczykiem w wardze? - zapytała z perfidnym uśmiechem
- Chodzi Ci o Luke'a? Znam go kilka dni i w dodatku jest z Australii- poinformowałam
- Nie dość, że przystojny to jeszcze Australijczyk. Ma może jakiś kolegów?
- Tak, ma trójkę, ale dla ciebie za młodzi. A co z Robertem?
- To już przeszłość. Nie pasowaliśmy do siebie- odpowiedziała automatycznie a ja skinęłam ze zrozumieniem głową. Nie zdziwiło mnie to, Carolyn zmieniała chłopaków co miesiąc ale sądziłam, że może w końcu znalazła tego "jedynego". Widocznie się myliłam.
- Dobra ja idę się ubrać i idę do Alison- pożegnałam się z siostrą i wróciłam do swojego pokoju. Wybrałam sobie jakąś bluzę i schodzone jeansy , po czym poszłam do łazienki
*
- Nadine? Co ty robisz tutaj tak rano?- drzwi otworzyła mi zaspana Alison
- Jest po 12, Al. To już jest raczej południe- zaśmiałam się, zdejmując buty. Poszłyśmy do pokoju blondyny, w którym jak zwykle panował niesamowity chaos. Dziewczyna skierowała się w stronę łóżka i po chwili leżała w nim okryta kołdrą pod sam nos.
- Oooo nawet o tym nie myśl. Nie będziesz spać- zawołałam, zabierając dziewczynie kołdrę. Alison przez chwilę walczyła o kawałek materiału ale udało mi się dopiąć swego i kołdra wylądowała na podłodze, z daleka od właścicielki. Blondynka jęknęła i podciągnęła rękawy bluzki w której spała
- Ale ja jestem taka zmęczona. Nie spałam całą noc- mruknęła
- To było nie gadać tyle z Michaelem- poradziłam. Dziewczyna przeniosła wzrok na mnie
- Skąd wiesz, że z nim gadałam- rzuciła
- No a nie?- zapytałam, czując że wygrałam tą bitwę- Widzisz, sama się wkopałaś- zachichotałam- No więc? O czym gołąbeczki rozmawialiście?
- O wszystkim i o niczym. Zaprosił mnie do siebie, bo reszta chłopaków chce mnie poznać- oznajmiła, siadając po turecku na błękitnym materacu
- I co pójdziesz?- położyłam się obok niej
- Sama nie wiem. Trochę się boję- powiedziała niepewnie a moje oczy rozszerzyły się w szoku
- Alison Lauren Mathers się boi? No nie, piekło zamarza!- zawołałam
- Ciszej, idiotko. Obama nie musi się o tym od razu dowiedzieć- syknęła ale ja zupełnie nie zwracałam uwagi- Nie chcę iść tam sama
- O nie nie nie. Nie patrz na mnie takim wzrokiem. Nie pójdę z tobą, nie, nie, nie- blondynka popatrzyła na mnie z przybitą miną- Dobra- dziewczyna momentalnie rzuciła się na mnie przygniatając mnie swoim ciężarem- Nienawidzę Cię- wykrztusiłam. Dziewczyna wstała ze mnie chwilę później i zaczęła szukać odpowiednich ubrać w szafie
- Myślisz, że ta będzie dobra?- zapytała, gdy chwilę później wbiła się w różową tunikę
- Na dworze jest około 5 stopni. Nie wydaje mi się aby to był odpowiedni strój- powiedziałam sarkastycznie. Blondynka odwróciła się w moją stronę i puściła mi oko. Ale po chwili posłusznie przebrała się w jeansy i bluzkę na krótki rękaw, co było niewiele lepszym wyborem od tej tuniki. No ale w końcu przebrała się ( po 20 minutowej kąpieli) i wreszcie mogłyśmy wyjść z jej "królestwa".

Luke's P.O.V.

- Lucas! Wstawaj! - przeraźliwy krzyk Ashton'a zza drzwi, wyrwał mnie z błogiego snu. Założyłem poduszkę na głowę i jęknąłem. Czy nawet kiedy mamy wolne, nie mogę się porządnie wyspać? Mój organizm odmawia posłuszeństwa i potrzebuje się zregenerować. Zmuszony do otworzenia drzwi, zwlokłem się z łóżka i poszedłem przywitać "nieproszonego" gościa.
- Ooo nasza księżniczka się w końcu obudziła. Chodź na śniadanie i się przy okazji ubierz się, dziewczyny przyjdą do nas za chwilę- zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu
- Co?- odparłem nieprzytomny- Jakie dziewczyny?
- Dziewczyna Michela ze swoją koleżanką- poinformował a już po chwili można było usłyszeć krzyk Clifford'a z łazienki
- Ona nie jest moją dziewczyną!
- Tak? To dlaczego od 15 minut się pindrzysz w kiblu?
- Powiedziałem, nie jest moją dziewczyną... Jeszcze- oznajmił chłopak, w końcu wyłaniając się z łazienki. Nie widziałem żadnej różnicy na jego włosach niż jakby zwykle je układał. Machnąłem na nich ręką i wróciłem do mojego azylu. Po chwili jednak zdałem sobie z czegoś sprawę. Przyszłą dziewczyną Michael'a ma być Alison, a skoro ma przyjść z koleżanką, to oznacza..
- Cholera!- wrzasnąłem na cały pokój, momentalnie zrywając się z łóżka. W sekundę wyciągnąłem z walizki( która nadal nie była rozpakowana ale to szczegół) jeansy, czarny T-shirt z nadrukiem Nirvany i czerwoną koszulę i popędziłem do łazienki.
- Następny. Co wyście się tak wystroili?- skomentował Ashton, gdy wszedłem do kuchni 15 minut później.
- Wystroiłem się? Ubierz koszule zamiast znoszonej bluzy a od razu wyskakują, że się wystroiłeś- prychnąłem i zająłem miejsce przy stole, od razu sięgając po kilka kromek chleba.

Nadine's P.O.V.

- Nie wiem, czy chcę tutaj być- powiedziałam niepewnie, gdy stanęłyśmy przed mahoniowymi drzwiami
- Oj, wyluzuj Di- blondynka machnęła ręką i sięgnęła do dzwonka. Przez chwile nic nie było słychać ale po kilku sekundach usłyszałyśmy szczęk zamka i dosyć wysokiego szatyna z nieokiełzanym nieładem na głowie
- Witam drogie panie, zapraszam- przesunął się trochę z wejścia, tak abyśmy mogły wejść. Zdjęłyśmy kurtki i buty, po czym skierowaliśmy się w głąb mieszkania
- Wybaczcie moje maniery, Ashton. Opiekun zespołu- podał nam swoje dłonie, gdy stałyśmy w salonie- Kawy, herbaty?
- Ja dziękuję- odmówiłam
- A ja poproszę herbatę- oznajmiła blondynka- Gdzie Gordon?
- Za chwilę przyjdzie, poszedł zmienić koszulkę po tym jak Calum wylał na niego colę
- A kto to Gordon?- zapytałam
- No Michael. To jego drugie imię- wyjaśniła blondynka. Pokiwałam ze zrozumieniem głową
- Którego swoją drogą nie znosi- odezwał się kolejny głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Luke'a, wchodzącego do salonu- Cześć Alison. Witaj Nadine- przywitał się grzecznie. Uśmiechnęłam się.
- Cześć Luke. Ciężka noc?- zapytałam, widząc jego zaspaną twarz
- Wręcz przeciwnie, mógłbym spać do południa ale Ashton zwlókł mnie z łóżka- usiadł na fotelu
- Patrz to zupełnie tak jak mnie- blondynka zwróciła się do mnie
- Ashton u ciebie był? Kiedy?- zapytał a ja poczułam jak uśmiech wpełza mi na twarz. Blondynka spoważniała.
- Eee. chodziło... chodziło mi o to, że.... Nadine
- Nie tłumacz się. Żarty sobie robiłem- puścił jej oko a ja wybuchłam śmiechem. Dziewczyna posłała mu grad wściekłych spojrzeń.
*
- Czego słuchasz?- zapytałam, gdy siedzieliśmy w pokoju Luke'a i zauważyłam płytę leżącą pod jego łóżkiem.- Emeli Sande? Czy ja dobrze widzę? Rockowiec słuchający romantycznych ballad?
- Spodobała mi się jej jedna piosenka- wzruszył ramionami
- No no. Ile sekretów skrywa Luke Hemmings?- zaśmiałam się i w tym momencie po pokoju rozległ się dzwonek mojego telefonu. Wyciągnęłam go ze spodni i westchnęłam widząc imię swojej siostry na wyświetlaczu
- Gdzie masz te swoje czerwone szpilki na platformie?- w słuchawce rozległ się głos Carolyn
- W przedpokoju w tej szafie z przesuwanymi drzwiami. A po co ci one?- zdziwiłam się. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie.
- Och głupiutka Nadine. Chyba wiadomo, że chce je założyć.- Carolyn się zaśmiała
- Pragnę Cię uświadomić, że na zewnątrz jest pełno śniegu i szpilki nie są zbyt dobrym pomysłem
- Ale są bardzo seksownym pomysłem- poprawiła. Serio? I ona jakimś cudem studiuje prawo?
- Dobra nie będę się z tobą wdawać w bezsensowną konwersację. Widzimy się w domu- rzuciłam na pożegnanie i rozłączyłam się.
- Niech zgadnę. Siostra- usłyszała za sobą rozbawiony głos. Odwróciłam się i skomentowałam
- Nikt, nie twierdzi że znalazła piątą klepkę- Luke parsknął śmiechem
- Typowo siostrzana miłość- skwitował- Co robisz jutro?- zapytał
- Szkoła- skrzywiłam się- A potem trening
- Mógłbym przyjść i popatrzeć?- zapytał a mnie ogarnęło zdumienie
- Chcesz patrzeć, jak przez 2 godziny pływam w tą i z powrotem jak idiotka?
- Czemu nie? I tak południe mamy wolne- wzruszył ramionami
- Skoro chcesz. Grover Street
- Co?
- Ulica na której znajduje się moja szkoła. Budynek C, na tyle- poinformowałam i po chwili rozległ się krzyk Alison, informujący o powrocie do domu. Blondyn odprowadził mnie do drzwi, po czym pomógł założyć kurtkę
- To do jutra- pomachałam mu na pożegnanie i wyszłam za blondynką

------------------------------------------------------------------------------------------------
Małe sprawy organizacyjne!
 Prawdopodobnie zawieszam bloga, na czas nieokreślony. Powód- wyjeżdżam do siostry i nie wracam dopóki moja mama nie wróci ze szpitala. Jako, że siostra nie ma ani komputera ani laptopa, będę tylko na mobilnym. Jeżeli są jakieś pytania to zapraszam na mojego Ask'a bądź twitter'a.
Przepraszam i dziękuję za ponad 600 wyświetleń!!
Enjoy xx

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 4. "Kiedy stawali się sobie bliźsi "

PIOSENKA DO ROZDZIAŁU ---->http://www.youtube.com/watch?v=w1oM3kQpXRo


NADINE'S P.O.V.

Gwałtownie trzaśnięcie drzwiami obudziło mnie ze snu z udziałem Taylora Lautnera . Poczułam ostry ból w karku i momentalnie się skrzywiłam. No tak, musiałam przysnąć na kanapie. Podniosłam się, rozprostowując kości, które od braku zmiany pozycji zaczęły pstrykać. Złożyłam niedbale koc i położyłam go na fotelua sama wyszłam na powitanie mamy
- O Cassie, już nie śpisz?- tylko ona mogła nazywać mnie "Cassie", bo tylko w jej ustach te imię nie brzmi AŻ tak tragicznie. Ale też robi to rzadko, tylko wtedy gdy ma dobry humor albo jest mega zmęczona.
- Przespałam się na kanapie- poinformowałam- Jak w pracy?- spytałam, odbierając od niej ciężkie siatki i zanosząc je do kuchni.
- Ciężko, w nocy przywieziono do nas dwóch nastolatków po zatruciu i małą dziewczynkę ze złamaną nogą.- oznajmiła, siadając przy kuchennym stole.
- Kawy? Soku?- zaproponowałam, widząc zmęczoną twarz rodzicielki.
- W tej chwili? Łóżko- jęknęła- Ale muszę jeszcze iść do ubezpieczyciela
- Ale możesz się zdrzemnąć kilka godzin. Zrobię pranie, pozmywam. Możesz spokojnie iść spać- zapewniłam. Kobieta posłała mi szeroki uśmiech, po czym wstała od stołu i skierowała się do sypialni. Sama wzięłam się za rozpakowywanie zakupów. Gdy już wszystko było pochowane w szafkach, wzięłam się za zmywanie. Wtedy usłyszałam Piosenkę Coldplay wydobywającą się z mojego telefonu. Od razu wiedziałam, że to Alison. Kiedyś przypisała sobie tą piosenkę do swojego kontaktu, w moim telefonie a ja jej nie zmieniałam. Wytarłam dłonie o ścierkę i powolnym krokiem skierowałam się do salonu. Gdy podeszłam do stolika, telefon w połowie leżał na szklanym blacie a w połowie wisiał nad ziemią. To oznaczało, że Alison dzwoni już przynajmniej po raz piętnasty
- W końcu!- wykrzyknęła blondynka, nim zdążyłam się odezwać- Mogłabyś mi otworzyć drzwi? Na dworze strasznie leje i jestem cała przemoczona
- Znów zapomniałaś kodu do bramy, co nie?- zachichotałam
- Oj rusz się a nie jeszcze gadasz- warknęła blondynka, po czym urwała połączenie. Westchnęłam i podeszłam do drzwi by przycisnąć guzik obok domofonu, otwierający drzwi frontowe.

5 minut później Alison zdejmowała przemoczone buty i zakładała kapcie( tak w moim domu miała własne kapcie). Przeszłyśmy do kuchni, gdzie mogłam dokończyć zmywać
- Powinnam Cię zabić za tą randkę z Michaelem ale okazał się całkiem ciekawym chłopakiem, więc tylko Cię skrzyczę- już zamierzała na mnie unieść głos ale zdążyłam się wtrącić
- Moja mam przed chwilą wróciła z nocki i śpi. Więc daruj sobie. Lepiej opowiedz jak było
- Więc tak jak mówiłam. Michael jest ciekawym człowiekiem, ze specyficznym podejściem do życia. Lubi się obżerać i jest niesamowicie głośny
- Tak jak ty- posłałam jej szeroki uśmiech.
- Och przymknij się- rzuciła, pokazując mi środkowy palec- Więc, gdy wyszliśmy z kina to poszliśmy na kręgle
- Przepraszam, co zrobił?- pisnęłam
 - No przecież mówię. Wziął mnie na kręgle. Przy okazji, za bardzo mnie wystroiłaś. Czułam się ciągle obserwowana.
- Bo przyciągałaś uwagę! No opowiadaj, co robiliście na tej kręgielni?- blondynka popatrzyła na mnie jak na debila.
- A jak myślisz, Nad? Co można robić na kręgielni? Dla twojej wiadomości, zjechałam go w kręgle. Dwa razy
- A on ciebie...?- zapytałam niepewnie
- Z jakieś pięć- odetchnęłam
- W takim razie, wszystko w normie- odwróciłam się w stronę zlewu- Dałaś mu SWÓJ numer?- zapytałam
- Tiaaa. Kto to L?- oznajmiła nieobecna. Odwróciłam się zdziwiona
- A skąd mam wiedzieć?- blondynka podała mi mój telefon
- Może dlatego, że do Ciebie napisał?- zaproponowała dziewczyna. Odebrałam przedmiot z jej rąk i przeczytałam wiadomość.

"Masz może ochotę na spacer? L.
P.S. Mam numer od Michael'a"

Spojrzałam na Alison, która wciąż stała wyczekując odpowiedzi
- To Luke. Proponuje mi spacer- poinformowałam
- Luke? Masz na myśli, tego z zespołu Michael'a?- kiwnęłam głową- To na co czekasz? Zgódź się!
- Muszę jeszcze posprzątać- zaczęłam ale dziewczyna mi gwałtownie przerwała
- To napisz mu, że może za godzinę a ja ci pomogę ze sprzątaniem! Ruchy!- ponagliła mnie a sama zaczęła w pośpiechu ścierać blat
"Pasuje za godzinę? Muszę jeszcze posprzątać.." Odpowiedź przyszła niemal po minucie
"Pewnie. Spotkamy się tam gdzie wczoraj?"
"Pewnie. To do później."
- Co ty robisz?- zapytałam, gdy zauważyłam jak blondynka grzebie w lampie
- Ścieram kurz- poinformowała dziewczyna. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem
- Ale miałaś mi pomóc sprzątać ogólnikowo. Kurze zetrę w następny weekend- wyjaśniłam. Blondynka wydała tylko ciche "Aaa". Popchnęłam ją lekko w stronę kuchni.
- Powycieraj ze stołu i umyj kuchenkę. Ja poodkurzam- poinformowałam. Alison tylko zasalutowała po czym wzięła się do pracy
*
- Wow, wyglądasz świetnie- oznajmił Luke, gdy zobaczył mnie pod kawiarnią. Posłałam mi niewinny uśmiech, poprawiając kapelusz znajdujący się na mojej głowie.
- Dziękuję. Więc idziemy?- zapytałam. Chłopak kiwnął głową. Skierowaliśmy się w stronę parku. Pogoda nie była zadowalająca, ale jak na Londyn nie było źle. Przynajmniej w tym momencie nie padało. Szliśmy w ciszy, przerywaną jedynie szuraniem naszych butów i krzykiem dzieci na placu zabaw. Było niezręcznie, tego nie dało się ukryć, więc trzeba było jakoś zacząć temat
- Ile zostajecie w Londynie?- spytałam, wsuwając chłodne dłonie do kieszeni kurtki.
- Do końca tego miesiąca, chcemy trochę ponagrywać na album. Od jak dawna grasz?- zapytał a mnie zatkało.
- Skąd wiesz, że gram?
- Widziałem Ciebie i Alison pewnego dnia. Coldplay, pochwalam niezły wybór- wystawił kciuk a ja zaśmiałam się
- Wyglądasz przekomicznie w tej minie. To był mój pomysł. Zazwyczaj grałyśmy coś Rihanny, Taylor Swift albo Loreen. A gramy tam od miesiąca. A wy? Jak powstał wasz zespół?
- Ja, Mike i Calum chodziliśmy razem do szkoły. Gdy miałem piętnaście lat zacząłem wrzucać covery na youtube'a różnych wykonawców. No i kiedyś chłopaki zaproponowali mi byśmy utworzyli zespół. Natomiast z Ashton'em poznaliśmy się przez wspólnego znajomego. I tak to było- zakończył swoją krótką opowieść.
- Chyba muszę zobaczyć te covery- poinformowałam a na twarzy chłopaka malowało się niedowierzanie
- Co? Nie, nie. One były okropne, proszę nie oglądaj ich- momentalnie zaczął protestować.
- Ale czemu? Na pewno nie były złe
- Owszem były. Obiecaj na swoje palce, że nie obejrzysz ich nigdy w życiu- już na maksa rozbawiona wykrztusiłam
- Okej, okej obiecuję- usiadłam na ławce, wciąż się śmiejąc. Blondyn usiadł obok mnie.
- Więc, jak to jest mieszkać w tak ponurym miejscu?- zapytał
- Ej! Nie obrażaj mojego rodzinnego miasta- udałam oburzoną
- A więc jesteś pełnokrwistą Brytyjką, tak?- zapytał. Skinęłam głową.
- A ty pełnokrwistym Australijczykiem?- teraz to on kiwnął twierdząco głową- Teraz się nie dziwię, że tak narzekasz na pogodę- zaśmiałam się- Jak tam jest? Znaczy się w Australii
- Dużo smogu, kupa ludzi. Jest prawie tak samo jak tutaj, tylko klimat inny- oznajmił a ja uderzyłam go w ramię
- Pytam poważnie, głupku
- Tee, nie wyzywaj pan- rzucił- A tak na serio to jedno mi się podoba w Australii, mamy niesamowite zachody słońca. Nigdzie indziej nie widziałem takich, które by mu dorównywały. Złocista łuna ciągnąca się po całej linii horyzontu, szum oceanu odbijający się o skały, delikatny wiatr, który muska swoimi podmuchami twoją twarz
- Brzmi cudownie. Tęsknisz za tym, prawda?
- A kto by nie tęsknił. Siedząc na brzegu klifu i patrząc się w dal zapominasz o swoich wszystkich smutkach i zmartwieniach. Jesteś tylko ty i natura
- Chciałabym kiedyś tam pojechać- westchnęłam
- Jeżeli będziesz dobrze kombinować to może kiedyś Cię tam zabiorę- puścił mi perskie oko. Wywróciłam oczami.
- Michael opowiadał Ci o swojej randce?
- Tiaaa, mówił. Kręgielnia.Clifford nie należy do osób, które racjonalnie myślą- oznajmił
- Ale Alison była zachwycona- dodałam
- Co utwierdza mnie w przekonaniu, że ona również nie jest osobą twardo stąpającą po ziemi
- A żebyś wiedział- przytaknęłam
- Więc... co jeszcze lubisz robić oprócz grania?- zapytał opierając się o oparcie ławki.
- Trochę próbuję swoich siłach w pisaniu piosenek ale głównie pływam
- Oooo uprawiasz sport. No nieźle- uśmiechnął się
- A ty co robisz? Oprócz grania w zespole
- Jeżdżę trochę na desce- wzruszył ramionami- Ale głównie zajmuję się zespołem. Ulubiona cyfra?
- Co?- odparłam odrobinę nieprzytomnie
- No, ulubiona cyfra
- Siedem- odparłam- Ulubione zwierzę?
- Pingwin a twoje?
- Pandy ale również lubię pingwiny, są urocze
- Też tak uważam- w tym momencie na policzek chłopaka spadła pojedyncza kropla deszczu. Obydwoje spojrzeliśmy w górę
- Chyba zaczyna padać- oznajmiłam
- Odprowadzę Cię do domu- oznajmił

LUKE'S P.O.V.

Niesamowite jak taka niewielka osóbka, potrafi trzymać w sobie tyle radości. Cieszyła się z każdej sytuacji, nawet tej gdy biegliśmy przez park już prawie cali przemoczeni. Nie obchodziło jej to, że ludzie krzywo na nią patrzyli, ani to że jej ubrania są całe przemoczone. Cały czas kurczowo trzymała mnie za dłoń, i nie zwalniała tempa. Zatrzymała się dopiero, gdy ustaliśmy na werandzie przed jej domem
- Chyba odrobinę się zamoczyliśmy- zaśmiała się- Może wejdziesz do środka?- zaproponowała. W tej chwili zacząłem wewnętrzną walkę. Czy to aby nie za wcześnie na takie odwiedziny? Znamy się dopiero kilka dni, może jej rodzice nie będą zadowoleni.- Luke?- Nadine wyrwała mnie z zamyślenia- Dobrze się czujesz?- zapytała
- Co?- odparłem nieprzytomnie- A tak, tak wszystko w porządku.- zapewniłem a na ustach dziewczyny pojawił się nikły uśmiech
- Więc wejdziesz tak?
- A rodzice nie będą mieli nic przeciwko?
- O mój Boże, nie! Skąd Ci to w ogóle przyszło do głowy?- wybuchła śmiechem- Ale jeżeli aż tak zależy to możemy siedzieć w moim pokoju
- To w takim razie wejdę- uśmiechnąłem się niepewnie. Brunetka posłała mi rozbawione spojrzenie, po czym otworzyła drzwi.
Weszliśmy do niewielkiego holu, w kolorze brązu i białego. Dziewczyna odebrała ode mnie bluzę i powiesiła na wieszaku, tuż obok grzejnika
- Trochę Ci przeschnie- wyjaśniła, gdy uniosłem brwi. Pokiwałem ze zrozumieniem głową- Kawy? Herbaty? A może jesteś głodny?
- Zawsze jesteś taka gościnna?- zaśmiałem się
- Zazwyczaj. Mam to w genach. To jak?
- Niech będzie herbata- westchnąłem. Przeszliśmy do dosyć dużej kuchni, gdzie brunetka wstawiła wodę na gaz
- Zwykłą czy żurawinową?- zapytała
- Bez różnicy- odrzekłem automatycznie- Ładny dom- Nadine spojrzała przez ramię, posyłając mi szeroki uśmiech
- Dziękuję. Ile słodzisz?
- Dwie. Więc Alison, była zachwycona randką, tak?- zapytałem, wciąż rozglądając się po pomieszczeniu. Szafki w kolorze mahoniu, stały równo przyciśnięte do siebie, nie zostawiając ani jednej szpary. Na białych płytkach nie krzątał się żaden paproch a na stole, przy którym aktualnie siedziałem, leżała równo położona serweta. Blaty były dokładnie pościerane nie pozostawiając ani jednej smugi na jej gładkiej powierzchni
- Wiele się od niej nie dowiedziałam, bo napisałeś o ten spacer, ale wyglądała na szczęśliwą.- poinformowała
- To dobrze.
- Nawet nie wiesz jak dobrze. Inaczej twój koleżka nie byłby w stanie grać na gitarze
- Połamałabyś mu wszystkie palce, za to co zrobił twojej przyjaciółce?
- Nie, ona sama by to zrobiła. Alison jest odrobinę.. impulsywna- oznajmiła, stawiając przede mną kubek z parującą herbatą.
- Więc, chyba będę musiał ostrzec Mike'a- zaśmiałem się.
- Będzie mógł się przygotować fizycznie- dodała- Na pewno nie jesteś głodny?- upewniła się, wpatrując się ze skupieniem tymi swoimi brązowymi tęczówkami
- O mój Boże, nie! Jesteś gorsza od mojej matki- posłałem jej uśmiech
- Dziękuję, chętnie ją poznam- przytaknęła. Wybuchliśmy śmiechem. Czułem, że wszystko od kilku miesięcy jest w końcu na swoim miejscu
----------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy 4!!Co sądzicie? Jest dużo lepiej gdy piszę w narracji pierwszoosobowej czy woleliście poprzednią? Czekam na waszą opinię : ) Kochaaaaam i mocno ściskam xx

niedziela, 27 lipca 2014

Chapter 3. "Gdy góra chce coś oznajmić"

- To w takim razie, widzimy się za godzinę tak?- zapytała Alison, następnego dnia, gdy wychodziły ze szkoły
- Tak. Przychodzisz do mnie tak?- blondynka skinęła, po czym pożegnały się i każda skierowała się w inną stronę. Wyjęła telefon z kieszeni kurtki i w momencie, gdy próbowała go odblokować, wpadła na kogoś
- Proszę, proszę kogo my tu mamy- brunetka uniosła głowę i gwałtownie cofnęła się krok w tył. Na twarzy Brian'a pojawił się uśmiech- Minęło sporo czasu, od naszego ostatniego spotkania. Prawda skarbie?- brunetka przełknęła gulę w gardle i skinęła głową. Spojrzała na jego oczy. Były normalne, brązowe, w których kiedyś się zakochała.
- Co tutaj robisz?- zapytała przygryzając wargę i jednocześnie rozglądając się dookoła. Pełno licealistów, kręciło się w tej okolicy. Nie mógł jej nic zrobić przy ludziach. Cicho odetchnęła.
- Wiesz, wypuścili mnie z odwyku, więc pomyślałem że przejdę się na spacer. Jest taka piękna pogoda- oznajmił- Zechcesz mi potowarzyszyć? - zapytał.
- Nie, śpieszę się do domu. Mama chciała bym jej pomogła przy obiedzie- poinformowała, nerwowo zaciskając dłoń na pasku od torby.
- Och. No cóż szkoda. Może kiedy indziej. Pozdrów Meredith- zawołał, gdy ta powoli zaczęła się od niego oddalać. Posłała mu ostatnie, spojrzenie i wręcz biegiem skierowała się w stronę swojego domu, cały czas oglądając się za siebie, czy przypadkiem chłopak jej nie śledzi. Gdy zauważyła znajomą werandę, zwolniła kroku i gdy po raz kolejny, chciała się obejrzeć wpadła na kogoś. Gwałtownie odsunęła się i zobaczyła wysokiego blondyna, stającego przed nią, z dziwnym wyrazem twarzy.
- Prze...przepraszam. Ja... zagapiłam.... się- wyjąkała
- Coś się stało?- zapytał, patrząc przez ramię dziewczyny. Brunetka spojrzała również w tamtą stronę ale na szczęście nie było tam Brian'a
- Nie, nie, oczywiście że nie. Po prostu wystraszyłam się psa. Przepraszam, że na ciebie wpadłam. To nie było zamierzone- poinformowała
- Nic się nie stało ale uważaj na przyszłość. Kiedyś to może być beton- zaśmiał się i odszedł. Brunetka jeszcze przez chwilę odprowadzała jego sylwetkę wzrokiem, po czym już spokojnym krokiem skierowała się do domu.
*
- Pisałaś do Dylana?- zapytała Nadine, gdy mama Alison podjechała pod budynek KOKO.
- Tak. Czeka przy wejściu. Masz mnie za idiotkę?- zakpiła Mathers
- Nie każ mi odpowiadać na to pytanie- rzuciła brunetka wysiadając z auta- Do widzenia pani Mathers- dodała jeszcze, zanim drzwi srebrnego Audii zatrzasnęły się z hukiem
- Cześć dziewczyny- zza bramy wyłonił się Dylan. Alison coś burknęła pod nosem ale chłopak ją zignorował- Macie wszystko? Alison?
- Masz mnie za debila?- syknęła blondynka
- Milutka jak zawsze- skwitował- Dobra, nie traćmy czasu- rozkazał. We trójkę weszli do środka budynku
- Czekamy u ciebie w biurze tak?- spytała Nadine
- Niestety jesteście skazane, na całą godzinę gapiąc się jak siedzę przed komputerem. A bym zapomniał- wyjął z kieszeni dwie wejściówki- Znacie procedury. Nie macie wejściówek, wylatujecie
- Jej, dobrze że mi o tym po raz kolejny o tym przypomniałeś. Z pewnością bym zapomniała- zakpiła blondynka
- Przestańcie się kłócić- poprosiła Nadine, czując że zaraz rozboli ją głowa. Minęli mnóstwo drzwi w końcu doszli do gabinetu starszego Mathers'a. Nadine zdjęła kurtkę i powiesiła go na krześle, po czy usiadła na kanapie, głęboko wzdychając.
- Więc... Alison ci opowiadała o chłopakach z 5SOS, tak?- zapytał Dylan
- Wspominała, że pochodzą z Australii- odrzekła brunetka- A właściwie, gdzie ona poszła?
- Ktoś do niej zadzwonił i wyszła na korytarz. Tylko tyle? Nie sądziłem, że ta dziewczyna mnie jeszcze zaskoczy. Ty wiesz, że przekupiła Jasmine, by ta zażyczyła sobie psa?
- Wiem, sama byłam przy tym jak kupowała jej bloki-zaśmiała się brunetka- Oj muszę iść do toalety. Wybacz
- Jasne. Śmigaj bo mi się jeszcze zsikasz na nowiuśką kanapę- ponaglił. Nadine wybuchła perlistym śmiechem i opuściła jego gabinet, w poszukiwaniu toalety. Przy okazji po drodze przeczytała sms, którego przysłała jej mama.
"Będę później, mam dyżur. Kocham xx" Uśmiechnęła się do urządzenia i po raz kolejny w tym dniu wpadła na coś twardego
- Powoli zaczynam wierzyć, że to przeznaczenie- usłyszała rozbawiony głos nad sobą. Zadarła do góry głowę i mało co nie wybuchła śmiechem.
- Już drugi raz- zachichotała
- Właściwie to trzeci, jeżeli licząc wtedy w kawiarni- poprawił ją chłopak.
- Wtedy to też byłeś ty? Z moją koordynacją ruchową jest co raz gorzej- zaśmiała się
- Skoro to już trzeci raz to mogę w końcu poznać twoje imię?- zapytał blondyn, z szarmanckim uśmiechem
- Nadine- odrzekła dziewczyna
- Miło cię poznać Nadine. Jestem Luke- uścisnęli sobie dłonie
- Muszę iść. Miło było cię poznać- poinformowała po czym skierowała się w kierunku końca korytarza. Luke przyglądał jej się jeszcze przez chwilę, po czym skierował się do garderoby
*
Powoli hala koncertowa zaczęła się wypełniać rozwrzeszczanymi nastolatkami, podekscytowanymi na dzisiejszy koncert. Dziewczyny co chwilę słyszały jak fanki, wykrzykiwały jak szalone wyznania w kierunku zespołu, co wywoływało zażenowanie na twarzy Alison, i czystą ciekawość na twarzy Nadine. Miały miejsce na balkonie, tak że świetnie widziały scenę, na której stał już rozstawiony sprzęt. Po kilkunastu minutach fanki zaczęły się tak pchać do przodu, że Nadine lekko wpadała w panikę. Ale zrozumiała co się dzieje. Muzycy z zespołu 5 Seconds of Summer weszli na scenę. Najpierw zza kulis wyskoczył średniej postury chłopak, z bandaną na głowie, następnie ciemnoskóry brunet z czarną gitarą basową.  Widząc następną osobę, Nadine myślała że wybuchnie śmiechem. Z przewieszoną gitarą przez ramię na scenę wszedł fioletowo-włosy Michael. Brunetka spojrzała w bok, gdzie Alison stała z rozstawioną buzią i patrzyła na chłopaka z niedowierzaniem. Zachichotała pod nosem ale tuż za chwilę i ona zamarła. Na scenę wszedł ostatni z zespołu. Wysoki blondyn, z postawioną grzywką, w koszuli w kratę. Luke. Nadine poczuła jak przewraca się jej w żołądku. Zaczęła się pierwsza piosenka. Dziewczyny nie chcąc zwrócić na siebie uwagi, zaczęły naśladować tłum, jednak wciąż nie mogły uwierzyć w to co widzą.
***
- Wciąż nie mogę w to uwierzyć- westchnęła Alison, gdy wraz z Nadine leżała na łóżku brunetki, następnego dnia.
- Gdybyśmy były bardziej roztropne, sprawdziłybyśmy ten zespół przed koncertem- oznajmiła Nadine, przekręcając się na brzuch i podpierając policzek dłonią- Ale dość o tym. Idziemy się rozerwać- poinforowała
- Rozerwać? W jaki sposób? Nie idę do żadnego klubu- ostrzegła blondyna
- Gdzie do klubu. Nie wpuściliby nas. Do kina. Podobno dziś puszczają cały maraton horrorów, począwszy od Obecności do wszystkich części Piły- poinformowała podekscytowana Nadine. Mathers nie miała zadowolonej miny, mimo że nie wiedziała co ją jeszcze czeka- No dawaj! Będzie fajnie
- Taaa a ja będę miała średnią 4.0 na koniec roku szkolnego
- Dobrze wiesz, że nie będziesz miała takiej średniej- wtrąciła brunetka- A w kinie i tak będzie fajnie- posłała jej szeroki uśmiech
***
- Dobra a teraz, proszę wyjaśnij mi, dlaczego wyglądam jak księżniczka?- zapytała Alison, wskazując na swój strój - I dlaczego ty tak nie wyglądasz?- dodała, wskazując na strój przyjaciółki
- Ponieważ...- brunetka złapała ją pod rękę- Ty masz dzisiaj randkę, natomiast ja będę obchodzić Dzień Singla, siedząc cały wieczór przed telewizorem i dobijając się komediami romantycznego najróżniejszego kalibru.
- Randkę?- pisnęła dziewczyna- Jaką randkę? Z kim?
- Z Michael'em. W kinie, za dziesięć minut
- W coś ty mnie wpakowała?!?- blondynka wybuchła, a Nadine napawała się widokiem wściekłej przyjaciółki
- Powiedziałam że się zemszczę- brunetka szeroko się uśmiechnęła, widząc idącego Michael'a- Bądź grzeczna i bawcie się dobrze! Cześć Mike- przywitała się z chłopakiem a następnie wsiadła do auta i odjechała, pozostawiając wściekłą Alison, z niczego nieświadomym Michael'em
*
- Wcześniej to na mnie wpadłaś, a dziś to nawet spojrzeniem mnie nie zaszczycisz- usłyszała szept przy swoim uchu. Odwróciła się i napotkała rozbawione spojrzenie chłopaka
- Cześć Luke. Co tu robisz?- zapytała, lekko posuwając się w przód.
- Zawoziłam Michael'a na randkę z twoją przyjaciółką i zgłodniałem więc podjechałem tutaj. A ty? Co cię tutaj sprowadziło?
- Ochota na sernik i dobrą kawę- westchnęła- A ogólnie to zawoziłam Alison na randkę, w którą sama ją wciągnęłam- wzruszyła ramionami. Gdy zauważyła dziwną minę blondyna, wyjaśniła- Alison dała twojemu kumplowi mój numer, tak specjalnie to zrobiła, więc ja musiałam się jakoś zemścić. Więc ta-daa i tak dalej- odwróciła się do lady i złożyła zamówienie.
- Przyznaje, to całkiem dobrze przemyślany plan- przyznał po chwili chłopak.
- Dziękuję- rzuciła brunetka przez ramię. Odebrała swoje zamówienie i odwróciła się przodem do blondyna- To do zobaczenia kiedyś- pożegnała się i wyszła z kawiarni w mrok.
--------------------------------------------------------------------------------------
Hii! Dziękuję za ponad 400 wyświetleń:) Przyznam, że ten rozdział kompletnie mi nie wyszedł. W głowie miałam wszystko ułożone ale jak przyszło to wylać na metaforyczny "papier" wszystko uleciało.
Jeżeli jednak szanujesz te kilka godzin przed komputerem to skomentuj, to też bardzo motywuje;)
 Do następnego :)

środa, 23 lipca 2014

Chapter 2."Zemsta zawsze jest słodka"

Piosenka do rozdziału---> http://www.youtube.com/watch?v=QvOKuz4D7GU
---------------------------------------------------------------------------------------

 -Ziemia do Nadine- brunetka nawet nie zorientowała się, że stojąca przed nią Alison, wymachuje jej przed oczami rękoma
- Sorry, zamyśliłam się- mruknęła dziewczyna, opierając głowę o szafkę
- Yhy, jasne- parsknęła blondynka- Przyznaj się. Poznałaś kogoś?
- Nie? Odbija ci Al- stwierdziła Nadine- Brian wczoraj znowu do mnie dzwonił- oznajmiła, gdy kierowały się w stronę klasy
- Niech zgadnę. Znów najarany?- brunetka skinęła głową, poprawiając torbę opadającą jej z ramienia.- Powtarzam ci po raz kolejny. Powinnaś zmienić numer- poradziła blondynka. posyłając w stronę nauczycielki szeroki uśmiech
- Zmieniając numer, nie ucieknę od niego- oznajmiła nastolatka- Od kiedy zmieniłaś image?- zapytała, lustrując jej dzisiejszy strój.
- Nie zmieniłam, tylko ostatnio Dylan zarzucił mi, że nie wytrzymałabym tygodnia bez butów na obcasie i sukienek. Więc się z nim założyłam- wzruszyła ramionami
- Wiesz, że przegrasz. Prawda?
- Więcej wiary, Archer. Powiem ci szczerze, że spodobał mi się ten "luźny" styl- poinformowała Alison, zajmując swoje miejsce.- Chyba już na zawsze powiem "do widzenia" szpilkom
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Alison?- zażartowała brunetka
- No wielkie dzięki, Archer. Jeszcze pożałujesz- obiecała
*
- Co ty robisz?- zapytała Alison, gdy z ust Nadine, po raz kolejny wyrwało się przekleństwo
- Próbuje związać włosy w kucyka, bez użycia szczotki- poinformowała dziewczyna
- Przepraszam.. ale że co kurwa?- zapytała blondynka, jakby nie dosłyszała tego co powiedziała przyjaciółka- Niby czemu bez szczotki?
- Bo nie mogę jej znaleźć?- Alison powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem- Dobra, poddaje się- westchnęła, pozwalając aby włosy rozsypały jej się wokół ramion
- Leży na półce, obok ramki na zdjęcia- poinformowała, z powrotem zatapiając się w brukowcu, który dotychczas czytała. Nadine posłała jej apatyczne spojrzenie i ze złością złapała za przedmiot. Rozczesała włosy kilkoma pewnymi ruchami i odłożyła szczotkę na biurko.
- Jakieś dodatkowe informacje przed jutrzejszym koncertem?- zapytała.
- Nope- odrzekła Alison, nie odrywając wzroku od gazety- Jak myślisz, mama pozwoliłaby mi go przygarnąć?- zapytała, odkręcając gazetę w ten sposób, że Nadine zauważyła zdjęcie małego pieska, spoglądającego na nią ze zdjęcia.
- Nie sądzę. Pamiętasz jak 3 lata temu chciałaś chomika? Zdechł po tygodniu- poinformowała brunetka
- Był chory!- rzuciła pretensjonalnie
- Nie, zagłodziłaś go- odrzekła brunetka, siadając obok przyjaciółki- No ale minęło 3 lata, może przez ten czas zmądrzałaś
- Wyczuwam ironię w twoim głosie, moja przyjaciółko. Chcesz nie mieć jedynek?- zapytała
- Nie spinaj się tak, bo wyłysiejesz - zaśmiała się Archer- Byś musiała zaangażować w to Jasmine, bo inaczej nie ma mowy, by twoja mama się zgodziła- dodała. Jasmine była młodszą siostrą Alison, która w ciągu 3 sekund potrafiła podbić wszystkim serca. Nic dziwnego, w ogóle nie przypominała swojego rodzeństwa, które przy najbliższych okazjach się wyzywało i rzucało ciętymi ripostami. Dziewczynka była spokojna, cicha i uwielbiała rysować
- I jak zwykle wszystko sprowadza się do tego małego potwora- warknęła blondynka- Musze wykupić pół papierniczego by się zgodziła
- Nie przesadzaj. Będzie dobrze- odparła brunetka
***
- Luke?- Calum spojrzał na blondyna z zaniepokojoną miną- Na co się tak patrzysz?- zapytał, gdy chłopak w końcu zaszczycił go spojrzeniem.
- Co?
- Pytałem na co się tak patrzysz- powtórzył powoli brunet
- Na nic- odparł Hemmings i z powrotem wlepił wzrok w widok zza szybą
- Odpuście sobie. Lepiej zobaczcie jakie laski weszły do środka- oznajmił podekscytowany Michael. Wszyscy spojrzeli się w stronę wejścia, gdzie stały dwie dziewczyny. Luke od razu je rozpoznał. To one grały kilka dni temu przy fontannie- Co prawda brunetka nie jest w moim typie i chyba jest nawet ode mnie wyższa ale blondyna niczego sobie
- Zapomnij. Za wysokie progi na twoje nogi- zaśmiał się Ashton, popijając swoją kawę
- No chyba nie. Zakład, że zdobędę jej numer?- zapytał z cwaniackim uśmiechem
- Taa, chyba buta- zaśmiał się Calum. Luke całą swoją uwagę pochłonął jednak na drugą z dziewczyn. Mimo, że była ubrana zwyczajnie, w sweter i jeansy, to jednak przykuwała uwagę. No przynajmniej jego. Właśnie coś tłumaczyła koleżance ale widząc nadchodzącego Michael'a powiedziała coś do niej. Blondynka spojrzała przez ramię, posyłając Cliffordowi chłodne spojrzenie. Jednak to nie zniechęciło chłopaka. Luke przyglądał się tej sytuacji zaniepokojony, w przeciwieństwie do Ashton'a i Calum'a, którzy mało co próbowali powstrzymać śmiech. Michael zwrócił się do dziewczyny. Ta uniosła brwi w geście, że miała go za kompletnego idiotę po czym odwróciła się do niego tyłem. Brunetka stojąca przed nią zachichotała, powodując niewielki uśmiech na ustach Hemmings'a , po czym zwróciła się do niej z widoczną na twarzy, prośbą. Blondynka coś odpowiedziała i odwróciła się z powrotem, do nadal uśmiechającego się Michael'a
- Ha! Mówiłem, że zdobędę?- pochwalił się, siadając kilka minut później z cwaniackim uśmiechem na ustach.
- Gdyby nie ta brunetka, w życiu byś go nie dostał- zaśmiał się Ashton
- Ona tylko zaproponowała, że nic by się nie stało gdyby dała mi swój numer- wtrącił Michael
- Czyli praktycznie załatwiła ci ten numer- zauważył Calum. Luke jeszcze przez kilka sekund słuchał ich kłótni, po czym znów odpłynął w swój świat.
*
- Czemu się tak dziwnie uśmiechasz?- zapytała Nadine, gdy wyszły z kawiarni- Aha, rozumiem. Dałaś mu mój numer prawda?- blondynka zadowolona pokiwała głową- Kiedyś się zemszczę za te podawanie mojego numeru obcym ludziom
- Nie jest obcy. Ma na imię Michael- wtrąciła złośliwie blondynka
- Grabisz sobie, Mathers- syknęła Nadine
- Na grabienie to już chyba za późno. Zaraz zrobi się ciemno- stwierdziła Alison a brunetka poczuła narastający gniew
- Alison!
- Tak mnie zwą- odparła. Brunetka wydobyła z siebie jęk, po czym tupnęła nogą.
- Zaczynasz mnie wkurzać. I miałyśmy iść do papierniczego- widząc jak mina blondynki, gwałtownie uległa zmianie, Nadine uśmiechnęła się pod nosem. Alison coś burknęła pod nosem i skierowała się w stronę centrum handlowego
*
Nadine miała właśnie zasiąść do lekcji, gdy dostała sms. Leniwym krokiem, skierowała się do łóżka, gdzie leżał przedmiot. Głęboko wciągnęła powietrze, gdy zobaczyła zawartość sms
"Hej blondyneczko, masz ochotę wyjść do kina w sobotę?". Dziewczyna uśmiechnęła się. Skoro Alison tyle razy robiła jej kawały, dlaczego nagle role nie miałyby się odwrócić? Wzięła się za odpisywanie
"Pewnie:) O której?" Odpowiedź przyszła za kilka sekund
"19 pasuje?"
"Brzmi idealnie" Odpisała szybko. Zemstę czas zacząć, Alison- powiedziała do siebie, uśmiechając się pod nosem.
*
- Nie uwierzycie co się stało!- do salonu, gdzie siedzieli Ashton, Calum i Luke, wpadł podekscytowany Michael
- No ciekawe- mruknął Luke
- Gdybyś okazał więcej zainteresowania, byłbym wdzięczny- rzucił Michael, widocznie poirytowany jego reakcją.
- Po co?- wzruszył ramionami
- Przestańcie się, kłócić do cholery. Mów co się stało wreszcie albo zjeżdżaj sprzed telewizora- zawołał Ashton.
- Umówiła się ze mną! Rozumiecie! Alison się ze mną umówiła!
- Zaraz, zaraz jaka Alison?- zdziwił się Calum
- Laska ze Starbucks'a, ta blondyna- poinformował Luke, ponownie wlepiając wzrok w telefon.
- No to gratulacje.- oznajmił Ashton ale Clifford już zniknął z pomieszczenia- Dla mnie to podejrzane, nie wiem jak dla was. W kawiarni, nie wydawała się być zainteresowana tym idiotą
- Może zmieniła zdanie- wtrącił Calum
- Albo robi sobie z niego żarty- dodał Luke. We trójkę, równocześnie wzruszyli ramionami i wrócili do oglądania meczu
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie:) Dziękuję za prawie 300 wyświetleń:) Kocham was:)
Enjoy xx

sobota, 19 lipca 2014

Chapter 1. "Pierwsze spotkanie"

Nadine kartkowała kolejną książkę, w poszukiwaniu jakiegoś tematu do prezentacji, gdy po pokoju rozległ się przeraźliwy dźwięk jej telefonu. Odstawiła książkę na półkę i chwyciła za komórkę.
- Powiedz mi, że tym razem nie masz problemu z wyborem ubrań- jęknęła brunetka, nim przyjaciółka się odezwała- Na prawdę, chciałabym w końcu zacząć tą prezentację
- Zajmę ci tylko minutkę. No może dwie- Ewentualnie dwadzieścia- mruknęła dziewczyna- No co się stało?
- Dowiedziałam się od Dylana, że w ten piątek na KOKO, ma grać pewien zespół i tak się złożyło, że załatwił mi  przypadkiem wejściówki- Dylan, to 25-letni brat Alison, pracuje w zarządzie KOKO i dosyć często załatwiał siostrze wejściówki na koncert fajnych artystów. Dzięki temu, miały okazję posłuchać kilka na prawdę świetnych kawałków.
- W ten piątek? Nie miałyśmy iść na imprezę do Nate'a?- zapytała
- Impreza u Nate'a może się chować, przy tym zespole. Nie dość, że przystojni to w dodatku utalentowani i pochodzą z Australii, do której przypominam, chciałabyś polecieć
- Dobra, dobra. O której ten koncert?- zapytała Nadine, przeszukując porozrzucane kartki na biurku.
- Tak jak zwykle. O 19 ale musimy być wcześniej, żeby Dylan mógł nas wpuścić tylnymi drzwiami. A tymczasem, dzisiaj gramy?
- Tak, tak. O 15 na rynku przy fontannie. Tylko, proszę tym razem się nie spóźnij- poprosiła
- Spoko, spoko
*
Nerwowo zerkała na zegarek, oplatający jej nadgarstek. Wskazówki wskazywały już dwadzieścia po trzeciej a Alison, nigdzie nie było widać. Brunetka poprawiła gitarę opartą o zniszczony przez naturę murek i westchnęła, po raz kolejny próbując dodzwonić się do przyjaciółki. Jej irytacja sięgała zenitu. W końcu zobaczyła ją, biegnącą w jej stronę. Jej włosy, zazwyczaj starannie ułożone, teraz były potargane i latały na wszystkie strony. Dziś założyła nawet buty na płaskiej podeszwie, a nie tak jak zwykle na obcasie. Dobiegła do niej, z ledwością łapiąc oddech.
- Spóźniłaś się. Znowu- oznajmiła brunetka grobowym tonem
- Sorka, trochę mi się przysnęło przed kompem- poinformowała Alison, siadając obok przyjaciółki
- Usnęłaś przed komputerem? I to w dodatku w środku dnia? Jesteś pewna, że w dowodzie nie powinnaś mieć napisane "kot" zamiast "człowiek"?
- Nie czepiaj się. Gramy czy nie?
- Ok, ok. Bez spiny. Na początek Someone like you Adele?
- Może być- odstawiła kubek z kawą na murek. Nadine dopiero teraz zauważyła, że trzymała go w ręku przez całą ich "pogawędkę". Posłała ostatnie spojrzenie Mathers, po czym wyciągnęła gitarę z futerału.
- Gotowa?- zapytała. Blondynka skinęła pewnie głową. Zabrzmiały pierwsze akordy
*
Gdy wyszli z małej kawiarenki na rynku, momentalnie zainteresowało ich dosyć duże zgromadzenie koło fontanny. Luke spojrzał na stojącego obok Ashton'a, który teraz przecząco kręcił głową. Luke wzruszył ramionami, po czym wsunął na nos okulary i zarzucił kaptur na głowę.
- Nie rób tego, Luke- ostrzegł szatyn
- Jestem tylko ciekaw- uśmiechnął się i skierował się w stronę grupki przechodniów. Ustał niedaleko, zbyt daleko by ktokolwiek mógł go rozpoznać ale wystarczająco blisko by ujrzeć dwie dziewczyny siedzące na murku. Spojrzał na brunetkę, która delikatnie nachylała się nad gitarą, tak że długie, czarne włosy zakryły
większość jej twarzy. Jej szczupłe palce zręcznie przesuwały się po gryfie, zmieniając co chwilę akordy. Następnie jego wzrok spoczął na siedzącej obok blondynki. Jej głos, delikatny lecz mający w sobie pewien power, wywoływał gęsią skórkę. Powieki miała zaciśnięte a usta lekko wykrzywione, przez wysoki dźwięk w piosence. Po dłuższej chwili zorientował się, że słuchał ich grania z zapartym tchem. Utwór Coldplay zakończył się a w tłumie rozległy się oklaski. Blondyn uśmiechnął się, przypominając sobie jak sam tak siadał w Sydney i po prostu grał, bez żadnego stresu, czy nacisku ze strony ekipy. Posłał ostatnie spojrzenie w kierunku dziewczyn po czym odszedł, chowając dłonie do kieszeni i kuląc się od niskiej temperatury.
***
- Skarbie to ty?- Nadine usłyszała głos z matki, wydobywający się z salonu, gdy wróciła ze szkoły następnego dnia.
- Hej, nie powinnaś być w pracy?- zapytała dziewczyna, zdziwiona obecnością matki o tej porze w domu.
- Wzięłam sobie wolne popołudnie, aby spędzić czas z moją córcią. Gdzie byłaś?- zapytała
- U Alison- skłamała gładko- Uczyłyśmy się na test z historii- dodała, widząc dziwną minę swojej rodzicielki.
- Co ty na to by wybrać się do kina albo jakieś zakupy?- zaproponowała. Dziewczyna wzruszyła ramionami i skinęła głową. Już dawno nie spędzały czasu we dwie. Nadine poczekała aż matka się ubierze, po czym we dwie w świetnych humorach ( no przynajmniej u matki Nadine) wsiadły do auta.
*
- Jaki chcesz popcorn?- zapytała kobieta, gdy znajdowały się już w sklepiku kinowym
- Może być z karmelem- brunetka wzruszyła ramionami, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Czy mi się wydaje, czy wolałabyś być tutaj z kimś innym?- zapytała kobieta, podając jej pudełko z przekąską.
- Ja? Nie, jestem zmęczona, tylko tyle- spuściła wzrok.
- Mogłaś powiedzieć, byśmy przełożyły to na kiedy indziej
- Nie, nie. Jest dobrze. Na jaki właściwie idziemy film?
- "Milion sposobów jak zginąć na Dzikim Zachodzie" Kasjerka powiedziała, że to świetny film. Gdyby okazał się denny, zrzucimy winę na nią- poinformowała kobieta, kierując się w stronę sali. Nadine uśmiechnęła się pod nosem i skierowała się za rodzicielką.
*
- Jednak kasjerka ujdzie z życiem- zażartowała matka dziewczyny
-  No udało jej się- przytaknęła nastolatka- To co, teraz idziemy coś zjeść?- zaproponowała
- Powiem ci, że to jest niewiarygodnie dobry pomysł- przyznała kobieta. Wyrzuciły pojemniki po popcornie i równym krokiem, skierowały się do kawiarni naprzeciwko kina. Na samym wejściu powitał ich ostry zapach kawy i gwar rozmów, tak głośny że Nadine myślała, że na nowo znalazła się w podstawówce
- Idź zajmij stolik a ja zamówię nam kawę i jakieś ciastko, dobra?- zaproponowała. Brunetka kiwnęła głową i zaciskając dłoń na pasku od torebki, zaczęła przeciskać się między stolikami. W końcu udało jej się znaleźć jeden 4 osobowy pod ścianą. Usiadła i cierpliwie czekała aż jej matka wróci z zamówieniem.
***
- Czy w Londynie, zawsze musi być zimno?- zapytał Michael, zamykając drzwi od balkonu
- Przecież to Anglia, taki mają klimat- mruknął Luke z fotela
- Idę po kawę, ktoś chce?- zapytał Calum, wyłaniając się zza drzwi. Wszyscy unieśli ręce. Luke odłożył pilot i dołączył do Ashton'a
- Idę z tobą- oznajmił, wciągając buty. Hood wzruszył ramionami. Wyszli z kompleksu zakładając kaptury. Przez całą drogę rozmawiali o nadchodzącym koncercie, nie zwracając zupełnie uwagi na to co się dzieje wokół nich. Wyrwali się z rozmowy dopiero, gdy Luke mało co nie dostał drzwiami od wychodzącej z kawiarni brunetki
- Ojej, przepraszam!- krzyknęła wystraszona- To nie było specjalnie- dodała
- Nic, się nie stało. Zęby mam wszystkie- Luke uśmiechnął się do dziewczyny
- Jeszcze raz przepraszam- oznajmiła i odeszła, co i raz oglądając się za siebie.
- Chyba ją już gdzieś widziałem- mruknął Luke, otwierając drzwi
- Tylko mi nie mów, że się zakochałeś- zaśmiał się Calum, wchodząc za kumplem do pomieszczenia
*
Nadine wcisnęła się pod kołdrę z zamiarem pójścia spać ale jej telefon po raz kolejny tego dnia, zaczął dzwonić. Przeklinając pod nosem, wygrzebała się spod kołdry i podeszła do biurka, gdzie leżał jej telefon. Już miała zamiar skrzyczeć przyjaciółkę ale zobaczyła, że to nie jej numer się wyświetlił na ekranie
- Brian? Czego chcesz?- warknęła. Brian był jej chłopakiem rok temu ale jak wciągnął się w jaranie, zerwała z nim.
- Chciałem usłyszeć twój głos- mruknął. Znowu się naćpał
- Już usłyszałeś. A teraz dobranoc- burknęła i rozłączyła się. Wróciła do łóżka ale telefon odłożyła na stolik obok niego. Po chwili już spała.
---------------------------------------------------------------------------------------
I co myślicie o pierwszym rozdziale? Znośny? Zapraszam do komentowania:)

Enjoy xx

piątek, 4 lipca 2014

Prologue "Początek"

Nadine i Alison poznały się w drugiej klasie podstawówki. Alison dopiero co się przeprowadziła z Montany do Londynu i nie miała zbyt wielu przyjaciół. Z Nadine poznała się, dzięki szkolnemu przedstawieniu, gdzie grały dwie myszki. I od tamtej pory są nierozłączne. Poszły do tego samego gimnazjum, potem tego samego liceum. Każde wakacje spędzały we dwie, i nigdy nie pozwalały by, którejś z nich, ktoś dokuczał. Jednym słowem, kobieca solidarność a zarazem siostrzana miłość. Dwa w jednym.

Luke, Michael i Calum chodzili wspólnie do szkoły i znali się prawie od zawsze. Wiedzieli jakie są ich pragnienia i słabości, marzenia i najskrytsze obawy. Gdy do ich zespołu dołączył Ashton, ich przyjaźń zamieniła się w jedną wielką braterską miłość. A podczas wspólnego grania, to jeszcze bardziej zacieśniało ich więź.

"Związki międzyludzkie istnieją po to, aby odkryć samego siebie, a nie dla naszej własnej przyjemności. Ludzie, szczególnie prawdziwi przyjaciele, są zwierciadłami, w których zaczynamy odkrywać siebie"