sobota, 19 lipca 2014

Chapter 1. "Pierwsze spotkanie"

Nadine kartkowała kolejną książkę, w poszukiwaniu jakiegoś tematu do prezentacji, gdy po pokoju rozległ się przeraźliwy dźwięk jej telefonu. Odstawiła książkę na półkę i chwyciła za komórkę.
- Powiedz mi, że tym razem nie masz problemu z wyborem ubrań- jęknęła brunetka, nim przyjaciółka się odezwała- Na prawdę, chciałabym w końcu zacząć tą prezentację
- Zajmę ci tylko minutkę. No może dwie- Ewentualnie dwadzieścia- mruknęła dziewczyna- No co się stało?
- Dowiedziałam się od Dylana, że w ten piątek na KOKO, ma grać pewien zespół i tak się złożyło, że załatwił mi  przypadkiem wejściówki- Dylan, to 25-letni brat Alison, pracuje w zarządzie KOKO i dosyć często załatwiał siostrze wejściówki na koncert fajnych artystów. Dzięki temu, miały okazję posłuchać kilka na prawdę świetnych kawałków.
- W ten piątek? Nie miałyśmy iść na imprezę do Nate'a?- zapytała
- Impreza u Nate'a może się chować, przy tym zespole. Nie dość, że przystojni to w dodatku utalentowani i pochodzą z Australii, do której przypominam, chciałabyś polecieć
- Dobra, dobra. O której ten koncert?- zapytała Nadine, przeszukując porozrzucane kartki na biurku.
- Tak jak zwykle. O 19 ale musimy być wcześniej, żeby Dylan mógł nas wpuścić tylnymi drzwiami. A tymczasem, dzisiaj gramy?
- Tak, tak. O 15 na rynku przy fontannie. Tylko, proszę tym razem się nie spóźnij- poprosiła
- Spoko, spoko
*
Nerwowo zerkała na zegarek, oplatający jej nadgarstek. Wskazówki wskazywały już dwadzieścia po trzeciej a Alison, nigdzie nie było widać. Brunetka poprawiła gitarę opartą o zniszczony przez naturę murek i westchnęła, po raz kolejny próbując dodzwonić się do przyjaciółki. Jej irytacja sięgała zenitu. W końcu zobaczyła ją, biegnącą w jej stronę. Jej włosy, zazwyczaj starannie ułożone, teraz były potargane i latały na wszystkie strony. Dziś założyła nawet buty na płaskiej podeszwie, a nie tak jak zwykle na obcasie. Dobiegła do niej, z ledwością łapiąc oddech.
- Spóźniłaś się. Znowu- oznajmiła brunetka grobowym tonem
- Sorka, trochę mi się przysnęło przed kompem- poinformowała Alison, siadając obok przyjaciółki
- Usnęłaś przed komputerem? I to w dodatku w środku dnia? Jesteś pewna, że w dowodzie nie powinnaś mieć napisane "kot" zamiast "człowiek"?
- Nie czepiaj się. Gramy czy nie?
- Ok, ok. Bez spiny. Na początek Someone like you Adele?
- Może być- odstawiła kubek z kawą na murek. Nadine dopiero teraz zauważyła, że trzymała go w ręku przez całą ich "pogawędkę". Posłała ostatnie spojrzenie Mathers, po czym wyciągnęła gitarę z futerału.
- Gotowa?- zapytała. Blondynka skinęła pewnie głową. Zabrzmiały pierwsze akordy
*
Gdy wyszli z małej kawiarenki na rynku, momentalnie zainteresowało ich dosyć duże zgromadzenie koło fontanny. Luke spojrzał na stojącego obok Ashton'a, który teraz przecząco kręcił głową. Luke wzruszył ramionami, po czym wsunął na nos okulary i zarzucił kaptur na głowę.
- Nie rób tego, Luke- ostrzegł szatyn
- Jestem tylko ciekaw- uśmiechnął się i skierował się w stronę grupki przechodniów. Ustał niedaleko, zbyt daleko by ktokolwiek mógł go rozpoznać ale wystarczająco blisko by ujrzeć dwie dziewczyny siedzące na murku. Spojrzał na brunetkę, która delikatnie nachylała się nad gitarą, tak że długie, czarne włosy zakryły
większość jej twarzy. Jej szczupłe palce zręcznie przesuwały się po gryfie, zmieniając co chwilę akordy. Następnie jego wzrok spoczął na siedzącej obok blondynki. Jej głos, delikatny lecz mający w sobie pewien power, wywoływał gęsią skórkę. Powieki miała zaciśnięte a usta lekko wykrzywione, przez wysoki dźwięk w piosence. Po dłuższej chwili zorientował się, że słuchał ich grania z zapartym tchem. Utwór Coldplay zakończył się a w tłumie rozległy się oklaski. Blondyn uśmiechnął się, przypominając sobie jak sam tak siadał w Sydney i po prostu grał, bez żadnego stresu, czy nacisku ze strony ekipy. Posłał ostatnie spojrzenie w kierunku dziewczyn po czym odszedł, chowając dłonie do kieszeni i kuląc się od niskiej temperatury.
***
- Skarbie to ty?- Nadine usłyszała głos z matki, wydobywający się z salonu, gdy wróciła ze szkoły następnego dnia.
- Hej, nie powinnaś być w pracy?- zapytała dziewczyna, zdziwiona obecnością matki o tej porze w domu.
- Wzięłam sobie wolne popołudnie, aby spędzić czas z moją córcią. Gdzie byłaś?- zapytała
- U Alison- skłamała gładko- Uczyłyśmy się na test z historii- dodała, widząc dziwną minę swojej rodzicielki.
- Co ty na to by wybrać się do kina albo jakieś zakupy?- zaproponowała. Dziewczyna wzruszyła ramionami i skinęła głową. Już dawno nie spędzały czasu we dwie. Nadine poczekała aż matka się ubierze, po czym we dwie w świetnych humorach ( no przynajmniej u matki Nadine) wsiadły do auta.
*
- Jaki chcesz popcorn?- zapytała kobieta, gdy znajdowały się już w sklepiku kinowym
- Może być z karmelem- brunetka wzruszyła ramionami, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Czy mi się wydaje, czy wolałabyś być tutaj z kimś innym?- zapytała kobieta, podając jej pudełko z przekąską.
- Ja? Nie, jestem zmęczona, tylko tyle- spuściła wzrok.
- Mogłaś powiedzieć, byśmy przełożyły to na kiedy indziej
- Nie, nie. Jest dobrze. Na jaki właściwie idziemy film?
- "Milion sposobów jak zginąć na Dzikim Zachodzie" Kasjerka powiedziała, że to świetny film. Gdyby okazał się denny, zrzucimy winę na nią- poinformowała kobieta, kierując się w stronę sali. Nadine uśmiechnęła się pod nosem i skierowała się za rodzicielką.
*
- Jednak kasjerka ujdzie z życiem- zażartowała matka dziewczyny
-  No udało jej się- przytaknęła nastolatka- To co, teraz idziemy coś zjeść?- zaproponowała
- Powiem ci, że to jest niewiarygodnie dobry pomysł- przyznała kobieta. Wyrzuciły pojemniki po popcornie i równym krokiem, skierowały się do kawiarni naprzeciwko kina. Na samym wejściu powitał ich ostry zapach kawy i gwar rozmów, tak głośny że Nadine myślała, że na nowo znalazła się w podstawówce
- Idź zajmij stolik a ja zamówię nam kawę i jakieś ciastko, dobra?- zaproponowała. Brunetka kiwnęła głową i zaciskając dłoń na pasku od torebki, zaczęła przeciskać się między stolikami. W końcu udało jej się znaleźć jeden 4 osobowy pod ścianą. Usiadła i cierpliwie czekała aż jej matka wróci z zamówieniem.
***
- Czy w Londynie, zawsze musi być zimno?- zapytał Michael, zamykając drzwi od balkonu
- Przecież to Anglia, taki mają klimat- mruknął Luke z fotela
- Idę po kawę, ktoś chce?- zapytał Calum, wyłaniając się zza drzwi. Wszyscy unieśli ręce. Luke odłożył pilot i dołączył do Ashton'a
- Idę z tobą- oznajmił, wciągając buty. Hood wzruszył ramionami. Wyszli z kompleksu zakładając kaptury. Przez całą drogę rozmawiali o nadchodzącym koncercie, nie zwracając zupełnie uwagi na to co się dzieje wokół nich. Wyrwali się z rozmowy dopiero, gdy Luke mało co nie dostał drzwiami od wychodzącej z kawiarni brunetki
- Ojej, przepraszam!- krzyknęła wystraszona- To nie było specjalnie- dodała
- Nic, się nie stało. Zęby mam wszystkie- Luke uśmiechnął się do dziewczyny
- Jeszcze raz przepraszam- oznajmiła i odeszła, co i raz oglądając się za siebie.
- Chyba ją już gdzieś widziałem- mruknął Luke, otwierając drzwi
- Tylko mi nie mów, że się zakochałeś- zaśmiał się Calum, wchodząc za kumplem do pomieszczenia
*
Nadine wcisnęła się pod kołdrę z zamiarem pójścia spać ale jej telefon po raz kolejny tego dnia, zaczął dzwonić. Przeklinając pod nosem, wygrzebała się spod kołdry i podeszła do biurka, gdzie leżał jej telefon. Już miała zamiar skrzyczeć przyjaciółkę ale zobaczyła, że to nie jej numer się wyświetlił na ekranie
- Brian? Czego chcesz?- warknęła. Brian był jej chłopakiem rok temu ale jak wciągnął się w jaranie, zerwała z nim.
- Chciałem usłyszeć twój głos- mruknął. Znowu się naćpał
- Już usłyszałeś. A teraz dobranoc- burknęła i rozłączyła się. Wróciła do łóżka ale telefon odłożyła na stolik obok niego. Po chwili już spała.
---------------------------------------------------------------------------------------
I co myślicie o pierwszym rozdziale? Znośny? Zapraszam do komentowania:)

Enjoy xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz