sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 7. "Right next to you"

MUSIC

Cicho zamknęłam za sobą drzwi, jednocześnie zdejmując torbę z ramienia. Cisza jaka panowała w domu była niemal przygnębiająca. Zrezygnowana rozebrałam się i powłóczyłam nogami w stronę kuchni. Na szafce znalazłam talerz naleśników o obok kartkę, ze schludnym pismem Carolyn
"Spróbuj się nie otruć. Buźka xx" Zaśmiałam się krótko pod nosem i kręcąc z niedowierzaniem głową, wstawiłam kilka naleśników do mikrofalówki. W czasie gdy mój "obiad" się odgrzewał, ja zrobiłam sobie kakao (  tak jestem jego wielką fanką, i tak byłabym w stanie całować po stopach jego twórcę). Z gotowym posiłkiem poszłam do salonu aby do końca zatruć sobie mózg jakimiś Talk Show'ami. Wepchałam sobie jednego naleśnika do ust i wczułam się w akcję problemów dzisiejszych nastolatek

#

Usiadłam przed laptopa, wycierając wilgotne włosy granatowym ręcznikiem. Zalogowałam się na Skype'a i już miałam dzwonić do Alison, kiedy na monitorze wyświetliło się imię przewodniczącej komitetu . Pełna zdziwienia odebrałam
- Cześć Nadine, mam sprawę- rzuciła prosto z mostu
- O co chodzi?
- Masz czas jutro po szkole? Chciałabym z tobą pogadać o pewnej ważnej sprawie- Diana wydawała się być naprawdę przejęta.
- Tak raczej, tak. A o co chodzi?
- Jutro Ci wszystko wytłumaczę. Możemy się spotkać w Selvyn o 15?
- Pewnie. Ale o co chodzi
- Na prawdę wszystko Ci jutro wytłumaczę. Musze lecieć pa- i się rozłączyła
- Taa, pa- powiedziałam już do swojej tapety. No i super, zostawiła mnie bez żadnej odpowiedzi. Westchnęłam i zadzwoniłam do zapewne jedzącej Alison. Tak jak myślałam, odebrała z talerzem frytek w ręku.
- Pójdzie ci w tyłek- rzuciłam na przywitanie
- Mam to gdzieś. Frytek nigdy sobie nie odmówię- odparła z pełną buzią- Co tam Nad? Czemu masz taką dziwną minę?
- Przed chwilą dzwoniła Diana
- Ta sztywniara z Komitetu Organizacyjnego?- wtrąciła
- Tak, dokładnie ta. Chce się ze mną jutro spotkać i obgadać jakąś sprawę- wyjaśniłam
- Jaką?- w buzi blondynki znów znalazła się garść frytek
- Tego nie wiem- wzruszyłam ramionami- Ale wiem jedno. Że zaraz wybuchnę z niewiedzy
- To jak wybuchasz to nie poplam tej swojej niebieskiej bluzki. Chciałabym sobie ją przywłaszczyć po twojej śmierci- poinformowała
- Pff zapomnij. Założę ją na pogrzeb- zaśmiałam się
- Co tam u Lucaska?- zagaiła
- A u Mikiego?- odgryzłam się
- Dobra tym razem Ci się udało- zagryzła wargę
- Jak zawsze- prychnęłam
- No chciałabyś- zaśmiała się. Przez resztę rozmowy gadałyśmy o błahych sprawach jak szkoła (XD) i najnowsze filmy. Po 24 pożegnałyśmy się i położyłam się spać

#

- Przepraszam za spóźnienie- wydyszałam, zajmując miejsce naprzeciwko Diany
- Nic się nie stało. Cieszę się, że przyszłaś- brunetka uśmiechnęła się
- Więc co to za sprawa?- palnęłam od razu
- Niecierpliwa niczym Alison. Dobrze- nachyliła się w moją stronę- Doszły mnie słuchy, że znasz pewien zespół
- Tak- przytaknęłam
- Otóż dyrektor postanowił, by na szkolną potańcówkę zamówić jakiś zespół
- Nie wiem, czy chłopaki nie mają czegoś zaplanowego- zaczęłam
- Bardzo Cię prosze Nadine, jeżeli nie uda mi się załatwić tego zespołu to zawale po całości- jej oddech przyśpieszył a oczy niebezpiecznie zaszkliły się- Na prawdę zależy mi na tym stanowisku
- Spokojnie. Zadzwonię do Luke'a i się zapytam czy mają coś zaplanowane- wyciągnęłam telefon i szybko wybrałam numer chłopaka, uspakajając brunetkę
- Nadine. Jest jakiś poważny powód dlaczego mnie budzisz w środku nocy czy po prostu lubisz robić mi na złość?- w słuchawce odezwał się zaspany głos blondyna.
- Po to zadzwonię za kilka godzin. Teraz jest sprawa. Daję Cię na głośnik- poinformowałam i przełączyłam na tryb głośnomówiący
- No więc co się stało?
- Jest taka mała sprawa. Macie załatwione jakieś koncerty tak 16 grudnia?- zapytałam
- Nie, o ile dobrze pamiętam a co już wymyśliłaś?- ziewnął. Kiwnęłam do brunetki by się odezwała. Ta pokręciła przecząco głową, wciąż będąc w szoku. Wywróciłam oczami i kontynuowałam
- Ja, Diana oraz nasz Dyrektor chcielibyśmy was poprosić byście zagrali na zimowej potańcówce u nas w szkole- w słuchawce zaległa cisza- Luke?
- Słuchaj Nadine, sam Ci nie mogę nic obiecać. Muszę się zapytać Matt'a i chłopaków. Z samego rana do nich zadzwonię i zobaczę co da się zrobić- westchnął
- Proszę Lukey, zrób co się da. Diana na prawdę potrzebuje punktów za organizację tego balu by dostać się do collegu- brunetka uniosła brwi w zdziwieniu. Pokazałam jej, że ma milczeć.
- Dobrze, postaram się. A teraz daj mi spać
- Dziękuję. Jakoś Ci się odwdzięczymy- pisnęłam
- Odwdzięczycie się jeżeli dacie mi w końcu spać- poinformował
- Dobrze. Dobranoc- pożegnałam się i połączenie zostało urwane.- Musiałam powiedzieć o tych punktach. Inaczej by się nie postarał- wyjaśniłam dziewczynie
- Nadine i tak Ci dziękuję. Jeżeli to wypali to będę Ci dłużna do końca życia- machnęłam ręką
- Tylko do 40- zaśmiałyśmy się
- Naprawdę bardzo Ci dziękuję. Musze lecieć odebrać balony i szarfy- oznajmiła zabierając z krzesła kurtkę i torbę
- Nie ma za co i powodzenia- zawołałam jeszcze za nią. Pomachała mi przez szybę i zniknęła wśród londyńskiego tłumu.

#


- Rozwalisz mi ścianę- zwróciłam się do leżącej na moim łóżku Alison, któr aktualnie zwisała głową w dół i rzucała piłką od tenisa w brązową ścianę. Był piątek a my zamulałyśmy we dwie w domu.
- Mam ochotę na gofry. Twoja mama jest w domu?- zapytała
- Nie namówisz ją by Ci zrobiła gofry- ostrzegłam
- A chcesz się przekonać?- momentalnie zerwała się z łóżka i pobiegła w stronę kuchni. Ruszyłam za nią i przeżyłam lekki szok, widząc moją mamę nalewająca ciasto do gofrownicy. Serio? Czy dziś cały świat jest przeciwko mnie? Najpierw jedynka z niemieckiego, potem jakiś kretyn wylał na moją bluzkę sok a teraz jeszcze to. Blondynka spojrzała na mnie szeroko się uśmiechając- Widzisz? Nie musiałam nic mówić
- Zwykły fart- skwitowałam siadając przy stole i zakładając nogi na jego róg
- Nogi ze stołu!- moje nogi znalazły się dużo szybciej na podłodze niż były założone na stole. W tym momencie usłyszałam jak Carolyn schodzi po schodach żywo z kimś rozmawiając przez telefon
- Już Ci ją daję do telefonu... Właśnie ją znalazłam.... No to w takim razie mam nadzieję, że niedługo zostaniemy sobie przedstawieni
- Czy to jest mój telefon?- zapytałam, wskazując na komórkę, którą trzymała w ręku
- Tak, to jest twój telefon. Zostawiłaś go w pokoju a zaczął dzwonić- poinformowała- Mmmm gofry. Cześć Luke- przekazała mi przedmiot a sama dołączyła do jedzącej Alison

LUKE'S P.O.V.
- Czy to jest mój telefon- usłyszałem stłumiony głos należący do Nadine
- Tak, to jest twój telefon. Zostawiłaś go w pokoju a zaczął dzwonić- poinformowała Carolyn siostrę, ze stoickim spokojem- Mmmm gofry. Cześć Luke- pożegnała się i po chwili słyszałem cichy szmer
- Nie wiem co Ci gadała ale nie wierz jej. To podstępna żmija- powiedziała Nadine, bez żadnego "cześć" ani "jak ci minął dzień?" Chociaż bardziej odpowiednim słowem byłaby "noc" gdy w Australii dzień się dopiero zaczynał
- Wydawała się być miła. Zapraszała mnie do was- zaśmiałem się
- Bo chce Cię obczaić. No więc co tam?
- Pytałem się Matta i chłopaków i zgodzili się- usłyszałem jak dziewczyna głośno wypuszcza powietrze z płuc.
- No no postarałeś się- w końcu odezwała się- Posyłam ci wielki uścisk, przez telefon- zaśmiała się- A tak na serio dziękuję
- Nie ma za co. W końcu nie chcę by ta Diana nie dostała się do swojego wymarzonego collegu
- A właśnie co do tych punktów, to trochę skłamałam- wiedziałem, że wtedy gdy mnie prosiła o tą "drobną" przysługę
- Jak mogłaś. Jak ja Ci teraz zaufam? Nie no taki żarcik, wiedziałem że kłamiesz
- Skąd?
- Bo gdy mówiłaś o brakujących punktach w twój ton wepchnęła się nerwowa nuta. Wtedy wiem, że kłamiesz
- No no Hemmings, nie spodziewałam się, że zwracasz uwagę na takie szczegóły. Alison zostaw trochę dla mnie!- momentalnie odsunąłem telefon od ucha gdy brunetka krzyknęła- Przepraszam muszę kończyć albo przyszła pani Clifford zeżre mi wszystkie gofry. Jeszcze raz dzięki- nie zdążyłem odpowiedzieć, bo dziewczyna już się rozłączyła. Westchnąłem i powróciłem do strojenia swojej gitary.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam! Zawaliłam ten rozdział po całości. Nadal jestem u siostry ale na chwilę wpadłam do domu i znalazlam czas by dodać ten rozdział. Dziękuję za ponad 1300 wyświetleń:)
Jak też widać, szablon został zmieniony. Za jego wykonanie dziękuję cudownej Latte z http://szablono-sfera.blogspot.com

Na Wattpadzie pojawiła się nowa historia, pisana również przeze mnie:) Serdecznie zapraszam http://www.wattpad.com/63976453-you%27re-the-one-l-h-fanfiction
No i cóż, do następnego! xx
Enjoy xx

niedziela, 3 sierpnia 2014

Rozdział 6. "Nie warczę na ciebie, jestem po prostu poddenerwowana"

2 tygodnie później
Music

- Co planujesz na swoje 17 urodziny? Jakaś imprezka?- zapytała Alison, przyglądając się swoim zielonym paznokciom, gdy siedziałyśmy na francuskim, a panny Tresmontant nie było aktualnie w klasie.
- Prawdę mówiąc, nie zastanawiałam się jeszcze nad tym- powiedziałam niepewnie
- Nie myślałaś?!?- krzyknęła na całą klasę, sprowadzając na nas całą uwagę- To już za tydzień- powiedziała ciszej.
- No co ty. Nie wiedziałam- powiedziałam sarkastycznie. Blondynka spojrzała na mnie urażona
- Ej to, że chłopaki wrócili do Australii nie jest moją winą, więc przestań na mnie warczeć- syknęła na co ja zamarłam.
- Wcale na Ciebie nie warczę- oznajmiłam- Po prostu, jestem poddenerwowana bo niedługo zawody a ja jeszcze nie dostałam okresu- skłamałam. Alison miała racje. Chłopaki wrócili do Sydney i po części dlatego byłam w nieco gorszym humorze. Nie wiem jak ja funkcjonowałam przed ich poznaniem ale teraz czuję się jakby ktoś zabrał mi moją weselszą połowę. Ale też byłam lekko poddenerwowana, bo wraz z Lukiem napisaliśmy wspólnie piosenkę dla zespołu i miał ją przedstawić chłopakom i ich manager'owi. Taa można się domyśleć, nie odezwał się do tej chwili a minęło... siedem dni. SIEDEM pieprzonych dni, w ciągu których nie wysłał nawet sms, o tym że piosenka się spodobała/ bądź nie spodobała, że chłopacy są za/ bądź przeciwko jej nagraniu. Nic, kompletnie nic.
- Jak tam chcesz- usłyszałam westchnięcie blondynki. Przejechałam dłonią po włosach i wyciągnęłam telefon z kieszeni jeansów. Westchnęłam, żadnej wiadomości. Pokręciłam zrezygnowana głową i z powrotem schowałam przedmiot do kieszeni. Wlepiłam wzrok w zeszyt i tak pozostałam do końca lekcji
*
Siedziałam znudzona przy fortepianie i wystukiwałam nieznajomy rytm, mało co nie zasypiając. Luke w dalszym ciągu się nie odezwał. Tak wiem, teraz sobie myślicie "Zachowuje się jak typowa nastolatka, dajcie już spokój, to się staje nudne" ale mi naprawdę zależy na tym by ta piosenka została nagrana, zaczęłam mieć do niej sentyment. Sfrustrowana uderzyłam mocniej w klawisze i wydałam z siebie oburzony dźwiek. Zatrzasnęłam zła pokrywę i poszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w dresy i rzuciłam się na łóżko pozostawiając siebie swoim myślom. I gdy sen już powoli zaglądał mi w oczy dźwięk dzwoniącego telefonu wydawał się aż nazbyt uciążliwy. Wyciągnęłam rękę w jego stronę, nie chcąc robić jak najmniejszych ruchów. Najzwyczajniej mi się nie chciało. Zaklęłam siarczyście, gdy przedmiot spadł z etażerki i z głośnym łoskotem upadł na panele. Zrezygnowana podniosłam się z łóżka i podniosłam go z podłogi, odbierając połączenie.
- Daj mi chodź jeden dobry powód, dla którego nie powinnam wsiąść do tego pieprzonego samolotu i polecieć do Ciebie tylko po to by skopać twój Australijski tyłek- rzuciłam bez przywitania.
- Strasznie długa droga i odwołane loty- odpowiedział rozbawiony- Ale Ciebie także miło jest usłyszeć
- Daruj sobie. Co robiłeś przez te siedem dni, w ciągu których się nie odezwałeś?
- Szukałem telefonu i pomagałem w domowych obowiązkach- odpowiedział automatycznie
- Jasne. Przejdź do rzeczy. Piosenka się podobała?- zapytałam, czując rosnącą ekscytację
- No więc... piosenka została pozytywnie przyjęta przez chłopaków jak i Management..
- Iii?- ponaglałam go
- Jezu, przeżywasz gorzej niż mój pies kiedy dostanie orgazmu- zażartował a aja poczułam zdegustowanie
- Nie chcę wiedzieć skąd to wiesz- oznajmiłam- Więc jak?
- Nagrywamy ją w LA po Nowym Roku- westchnął, a w jego głosie zabrzmiało zmęczenie.
- Tak! Tak! Tak! Świetna wiadomość- zaczęłam piszczeć
- Cieszy mnie to, że się cieszysz- zaśmiał się blondyn
- Ale czekaj... skoro u mnie jest środek południa, to u ciebie jest środek nocy?- zapytałam
- Dokładniej to 4:27- przytaknął
- O mój Boże! Luke mogłeś poczekać z tym te trzy godziny- westchnęłam
- Co za różnica i tak nie mogę spać- mogłam sobie tylko wyobrazić jak wzrusza ramionami
- A to niby czemu? - zdziwiłam się
- Może to przez ten pieprzony Jetlag a może za tobą tęsknie- oznajmił. Tak moja mina wygląda jakbym w buzi miała podkowę
- Awww Lukey, czasami bywasz uroczy. Ja też za tobą tęsknię- poinformowałam, wdrapując się na parapet i wlepiając wzrok w szybę.
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda?
- Czy ty uważasz, że jestem niezdolna do jakichkolwiek uczuć?- prychnęłam ale nadal się uśmiechałam

Luke's P.O.V.

- Aww Lukey, czasami bywasz uroczy. Ja też za tobą tęsknie- ciepło jakie rozpłynęło się po moim ciele, było trudne do opisania. Uśmiechałem się do ściany jak upośledzony
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda?- zapytałem, chcąc się upewnić
- Czy ty uważasz, że jestem niezdolna do jakichkolwiek uczuć?- prychnięcie jakie wypuściła ze swoich ust, było tak wyraźne, że można by uznać, że dziewczyna stoi tuż obok mnie
- Ty to powiedziałaś- ostrzegłem. Przekręciłem się na bok i wlepiłem wzrok w całkowicie ciemne niebo widoczne za oknem. Głos Nadine, sprawiał że mógłbym jej słuchać niemal tyle samo, co dźwięków mojej gitary- Więc, jak się ma przyszła pisarka?
- Pff wolę robić coś pożytecznego w życiu niż pisać teksty piosenki żałosnym zespolikom- zażartowała- A tak na poważnie, to bardzo mi się nudzi i kompletnie nie mam pojęcia co będę robić a u ciebie? Gwiazdko rock'a, słuchająca Emeli Sande?
- Przez ile jeszcze będziesz mi to wypominać?- rzuciłem z pretensją. Perlisty śmiech brunetki rozległ się w słuchawce
- Coś koło 50 lat
- Więc, jeżeli przestałaś się ze mnie wyśmiewać i nadal jesteś ciekawa jak mi minął tydzień...
- No mów mów. Umieram z ciekawości
- Więc jak już mówiłem, szukałem telefonu, który okazał się leżeć pod fotelem i pomagałem mamie w malowaniu, więc w sumie szału nie ma, staniki nie latają
- Stanowczo zbyt długo przebywałeś z Malison
- Tiaaa, nie powiedziałbym. Często ze sobą gadają?
- Gadać to nie wiem ale na pewno non stop piszą. Kiedy bym nie spotkała Al, ta zawsze w ręku ma komórkę
- To zupełnie jak u Clifford'a. Jak myślisz ile im się zejdzie?
- Zejdzie co?- zapytałam zdziwiona
- No... zejście się- podrapałem się po skroni
- Nie wiem czy to wypali. Związki na odległość nie kończą się dobrze- westchnęła
- Czemu tak sądzisz?
- Bo przez te częste nie widywanie się, uczucie zamiera i niewielu osobom udaje się je utrzymać. Dajmy na przykład Liam'a Payne'a oraz Danielle Peazer. Byli razem przez 2 lata a przez częste widywanie się nawet ich uczucie wygasło. A Alison tego nie wytrzyma, robi siebie na twardą ale w środku cierpi.
- Zawsze jesteś tak pesymistycznie nastawiona do świata?
- Jestem realistką, Luke. Nie mam powodów by bujać głową w chmurach- normalnie widziałem przed oczami jak wywraca oczami.
- No dobra, koniec tego tematu. Jakieś plany na twoje urodziny?
- No następny! Dzisiaj pokłóciłam się o to z Alison
- Jak zwykle w gorącej wodzie kąpana. Więc zakładam, że żadnych?
- Tak zgadłeś. Nawet nie mam ochoty na jakiekolwiek świętowanie- nagle do jej głosy wdało się zmęczenie. Nie nie zmęczenie z powodu wyczerpania ale zmęczenie życiem, problemami
- Ej! Siedemnaste urodziny ma się tylko raz w życiu
- Podobnie jak każde inne- wtrąciła
- Ty na prawdę jesteś pesymistką- skomentowałem po czym ziewnąłem.
- Dobra idź spać. Ale odzywaj się częściej- pożegnała się i urwała połączenie. Westchnąłem przekręcając się na plecy. Niesamowite co ta dziewczyna ze mną wyprawia. Z uśmiechem na ustach zasnąłem

Nadine's P.O.V.

Skończyliśmy gadać dopiero 15 minut temu a ja już czuje niedosyt. Podniosłam się z łóżka i podrapałam się po czole, myśląc co teraz mogłabym robić. Rozległo się pukanie. Odwróciłam się i zobaczyłam Carolyn z pudełkiem lodów w ręku
- Może mały maraton z Pretty Little Liars?- zaproponowała. Na moje usta wkradł się uśmiech
*
Rozłożyłyśmy kanapę w salonie i zrobiłyśmy sobie z niej legowisko. Care włączyła laptopa podczas, gdy ja powysypywałam do misek, popcorn, chipsy i czekoladowe draże. Wróciłam do salonu dokładnie w tym momencie, gdy Carolyn włączyła serial.  Zajęłam miejsce obok niej i wtuliłam się w okrągłą poduszkę, wlepiając wzrok w ekran. Carolyn posłała mi ostatnie spojrzenie po czym również przeniosła wzrok na laptop.
----------------------------------------------------------------------------------------------------

Tak więc, udało mi się jeszcze coś wyskrobać przed wyjazdem. Mam nadzieję, że się wam podoba:)
ENJOY XX